Wyszedłem na nabożeństwo o 6.30 i odmawiałem „Anioł Pański” oraz koronkę do Miłosierdzia Bożego. Moje serce zalała wielka radość, bo nie ma już grobu Zbawiciela, a na Stole Ofiarnym stoi Pan Jezus Zmartwychwstały.

    Radość. Tego nie można przekazać. To wielkie pocieszenie dla mnie...tu i teraz, gdy dalej jestem celowo nękany przez kolegów i różne "władze". Usiadłem w pierwszej ławce i nagle zostałem oślepiony przez snop światła słonecznego, który wpadł przez witraż.

    Pomyślałem o olśnieniu ludzi niewierzących lub wrogów wiary. Nasze ciało fizyczne jest zbyt słabe dla tak wielkiego wstrząsu duchowego! Zawołałem tylko; „Panie Jezu weź moje skołatane serce, weź też moją duszę”.

    Dzisiaj przeciwko Szczepanowi wytyczono proces, bo nie mogli sprostać jego mądrości i Duchowi. Porwali go i zaprowadzili przed Sanhedryn, gdzie postawili fałszywych świadków, a wszyscy „przyglądali się mu uważnie i widzieli twarz jego, podobną do oblicza anioła”. Dz 6, 8-15

    Jakże bliskie są mi takie przesłuchania, bo zapoznałem się z nimi w Psychiatrycznej Izbie Lekarskiej w W-wie przy Puławskiej 18, gdzie ateiści, masoni i wrogowi Boga wypowiadają się na temat mojej łaski wiary i koniecznie chcą mnie wtrącić do szpitala psychiatrycznego.

    Tylu mają prawników, organizatorów ochrony zdrowia i działaczy na wieczne czasy obwieszonych blaszkami, a nie potrafili powołać prawidłowej komisji lekarskiej. Nie chcą przyznać się do błędu i pójść na ugodę. Nie chcą też zabrać mi prawa wykonywania zawodu lekarza! 

    Pospieszyli się, bo na posiedzeniu nie wyrażałem zgody na dalsze badanie, ale na poczcie już jest pismo. Odwołasz się zgodnie z przepisami to czekasz miesiącami, a krzywdzą szybko...jak wrogowie Polaków.

    Nędza człowieka jest tak wielka, że aż śmieszny. Nawet nie potrafią zaszkodzić, a tak się szczycą swoimi stanowiskami. Muszę w końcu sprawę przekazać Pani Jaworowicz, bo w jej programie występuje mediator z naszej OIL prof. Krzysztof Bielecki.

    Jakże pragniemy pocieszenia przez Boga, a zapominamy o pocieszeniu Pana Jezusa. Jakże cierpi Bóg widzący gehennę całych narodów, a przy tym doznający obelg od wyznawców błędnych wyznań, mafiosów, terrorystów oraz zabijających słowem (pismo „Nie”, „Fakty i mity”).

    W ręku znalazł się zapis z 17.05.1991(pt): „Kto Cię pocieszy Panie Jezu”? Na ten moment „spojrzał” Pan Jezus z Całunu, a moje serce zalał wielki smutek. Minęło 25 lat, a cierpienie jest takie same.

    Dzisiaj, gdy to opracowuję (09.05.2014) po Eucharystii, która zawsze wywołuje uniesienie oraz daje pokój i słodycz wrócił tamten czas.

    Po Mszy św. usiadłem w słońcu, wśród kwiatów i śpiewu ptaszków...tylko z Panem. Jakby na pocieszenie przy mnie pojawiły się trzy gołąbki.  Płynęła modlitwa, którą zacząłem wczoraj.

    „Panie Jezu! Niech Cię pocieszy smutek mojego serca. Panie przyjmij na Swoje pocieszenie moje smutne serce, bo tak bardzo jesteś obrażany i mają Cię za nic”.

    Współcierpienie trwało z przerwami około 3 godzin. W czasie zawołań drogi krzyżowej prawie omdlewałem. Jakże podobne są przeżycia z tych odległych dni.

    „Jezu! zmiłuj się nad nami. Matki Miłosierdzia módl się za nas. Boże Ojcze! miej miłosierdzie nad pragnącymi pocieszyć Syna Twego, Pana Jezusa”...         APEL