Nie spodziewałem się tak wielkiej pomocy Boga Ojca w zapisie wczorajszego świadectwa wiary: za precyzyjnych w szkodzeniu. Kręciłem głową dziękując za to na kolanach.

     Przed Mszą św. z płaczem poprosiłem o sprawność, bo mam jeszcze wiele pracy. Natchnienie sprawiło, że w tej prośbie mam porzucić gadaninę ("ugryźć się w język") i zachować powagę wynikającą z mojej łaski wiary. Sam nie wpadłbym na takie wyrzeczenie. Prawda jest taka, że o wiele prosimy, a za nic nie dziękujemy.

        Na Mszy św. porannej w słowie (Dz 14,19-28)...Żydzi "podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje". Pan go ocalił i dalej umacniał "dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego".

     Ja obserwuję brak zainteresowania powrotem do Ojczyzny Prawdziwej. Nawet rozumiem ludzi zapatrzonych w siebie, kochających ten świat i to życie. Najgorsze jest to, że wielcy mocarze chcą doprowadzić do zagłady ludzkości, a ja nie widzę żadnego poruszenia duchowego, błagalnych próśb do Opatrzności Bożej...tak jakbyśmy czekali na rzeź z kłopotami po Prawdziwej Stronie Życia.

                                                   Wybuch jądrowy

     Nie przynoszą skutku prośby o codzienne uczestnictwo w Mszach św.! Nawet proboszcz nie chciał wystosować takiego zaproszenie, bo ważniejsze były wszelkiej maści renowacje, remonty, próby upiększania świątyni Boga Ojca na ziemi.

     Jakby na ten czas psalmista wołał ode mnie (Ps 145,10-13.21): "Niech wierni Twoi głoszą Twe królestwo (...) i wspaniałość chwały Twojego królestwa. Królestwo Twoje królestwem wszystkich wieków, przez wszystkie pokolenia Twoje panowanie".

     Pan Jezus zapowiedział uczniom (Ewangelia: J 14,27-31a), że "Odchodzę i przyjdę znów do was. (...) powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie". Eucharystię trzymałem w ustach aż do błogosławieństwa kończącego Mszę św.!

      Podczas wyjścia z kościoła wziąłem wyłożony "Nasz dziennik" z 24.04.2024 r. z artykułem "Duchowe pułapki"...chodziło o bożków z którymi trudno jest rozstać się na starość. Ja znam to, bo jako lekarz "pierwszego i ostatniego kontaktu" stykałem się z tym. Ludzie nie widzą, że na pierwszym miejscu stawiają wszystko oprócz Boga Ojca.

     Ks. Sławomir Kostrzewa wymienił trzy grypy bożków u staruszków...

Bożek ciała i zdrowia. To widzimy u gwiazd pełnych uwielbienia samych siebie...spadających po czasie. Jako lekarz wskazywałem pacjentom, że zdrowie ma trzy poziomy: duchowe - nawrócenie i życie z pragnieniem świętości, psychiczne - powiązane z duchowym oraz fizyczne.

     Zawsze dziwiło rozpoznanie, że starsi są zdrowi. Przecież nikt nie narzeka na rdzewienie 20-letniego samochodu. Tak też jest z nami: postępuje niedołęstwo, trzeba wstawiać biodra, operować zaćmę, leczyć wyczerpane narządy wewnętrzne, itd.! W tym czasie Szatan kusi takich "lataniem po lekarzach", co jest normalne w przeciwieństwie do "latania do kościoła"!

      Najważniejszy jest poziom cholesterolu, ale przez wszystkie lata mojej pracy nikt nie chciał przyjąć postów duchowych. Czyniliśmy to z żoną w środy i piątki w intencji pokoju na świecie (apel MB Pokoju). To nie było głupie zalecenie, że w Wielki Piątek można jeść 3 razy, w tym raz do syta. Ja piłem kawę i wodę, zjadałem kawałek chleba lub owoc, a kanapki robione przez żonę na dyżur oddawałem.

Bożek osiągnięć, sukcesów i tytułów.

                                                                     Wałesa

                                                                            Niepoprawni.pl

     Do wywodu kapłana dodam podtekst polityczny, ponieważ to wszystko dotyczy narzuconej przez okupantów władzy. Normalny obywatel nie może otrzymać żadnego stanowiska...nawet jako wybitny specjalista (nie ma konkursów). Wszystko jest przeznaczone dla "samych swoich". To wielka tajemnica, ale taka jest prawda... 

       Nikt nawet nie pomyśli o wielkiej łasce jaką jest bycie sprzątaczką w jakimś urzędzie, zakładzie państwowym lub w służbach (wcześniejsza emerytura), gdzie chroni takich kodeks, jest pewna pensja, należy się urlop i chorobowe. Ci ludzie też są w duchowej pułapce, bo jako obdarowani podlegają bezbożnej władzy i jest im trudno wrócić do wiary katolickiej.

Bożek przyjaźni, znajomości, własnych dzieci...niektórzy dla nich pracują i nawet w niedzielę nie mają czasu dla Boga Ojca. Wszystko dla dzieci, które po czasie zapominają o mamusi i tatusiu...

      W tej intencji przekazałem ten dzień mojego życia, Mszę św. z Eucharystią oraz moją modlitwę przebłagalną.

                                                                                                                         APeeL