Mija północ, kolega jest na wyjeździe (jedna klitka lekarska w piwnicy). Stojąc odmawiam "Anioł Pański" i wołam: "Matko, dobrowolnie przyjmuję kuszenia w intencji ks. Pawła Piotrowskiego. Dzisiaj, gdy przepisuję to świadectwo (16.09.2023) zmarł w Brazylii (78 lat). "Proszę Matko o dodanie mi mocy". Zapaliłem światło i odmówiłem cz . Bolesną Różańca. Dotarłem do "Drogi Krzyżowej".

    W śnie znalazłem się na tle kościoła, gdzie w błyskawicznym tempie pojawiła się moja rozebrana żona i w ten sposób doznałem pełnego spełnieni seksualnego. To zdarzało się w wieku młodzieńczym (polucja). Przebudziłem się zszokowany, ale fizycznie byłem czysty! Wprost trudno wyobrazić sobie sobie lekceważenie sił demonicznych! Jakby na znak jedziemy do samobójcy (wypił oprysk).

    Zły wiedział, że on nie żyje, dlatego uspokajał mnie: "nic się nie martw...spokojnie dowieziesz go do szpitala". To właśnie główny strach, ponieważ nasz szpital nie ma "R-ki" i ewentualnie będę musiał jechać do szpitala wojewódzkiego (długi czas, spóźnienie do pracy, jak go ratować zwykłej karetce).

     Samobójca 63 lata nie dawał oznak życia, a rodzina pragnie, aby go zabrać, a ja do końca nie mam pewności, że nie żyje...miał drżenia włókienkowego mięśni. Przykładasz słuchawkę, a tam "bije serce!", dotykam tętnicy szyjnej, a tam "tętni?"

- Pani mąż był kościelnym i powiesił się? Jak znam się na działaniu Szatana uczynił to w dobrym miejscu i czasie!

- Tak, zrobił to na placu kościelnym w czasie nabożeństwa różańcowego!

- Czy później przychodził?

- Tak, nawet przekazał, że wytarte spodnie na kolanach...to od stałego klęczenia na Tamtym Świecie. Dodała, że nie wolno mu jej dotknąć. Ja wiem o tym, bo duchowe ciało wywołałoby wstrząs "elektryczny" jak porażenie prądem!

     Teraz płacze u mnie pacjentka chora na S.M....przy moich słowach, że "choroba też jest darem, musi to ujrzeć, na pewno ma inne dary - opiekuńczego męża, dobre dzieci, a swoje święte cierpienia musi przekazać Matce, żyć z Matką w codziennej łączności i prosić o łagodny przebieg choroby!"

    Ile dobra duchowego może uczynić ta kobieta. Wypełniłem jej wniosek do sanatorium i rozstaliśmy się - co w niej zostanie z moich słów? Dzisiaj jest dzień darów...kura, kawa, ogórki, które przekazałem kobiecie, a pieniądz na jakieś "mikołaje" w ramach wdzięczności.

    Nie lubię tego, ponieważ przynoszą to ludzie biedniejsi ode mnie. Cieszą mnie naprawdę tylko piękne róże...i przypomniała się s. Faustynka, która niosła kwiaty do drugiej siostry, a miała zanieść Jezusowi!

     Powstało pragnienie zawiezienia tych róż pod krzyż. To wszystko dziwne, ponieważ przyjąłem kuszenie "w intencji kapłana". Nie czuję, że jest to atak złego. Nawet przez sekundkę nie udało się pomodlić! Zapaliłem lampki na krzyżu, ale nie miałem wody dla róż! Wielka szkoda, ale trafiłem właśnie na żonę z kwaśną miną! "Jezu mój. Daj temu kapłanowi pokój w duszy!"...

                                                                                                                                     APeeL