Podczas wyjścia na Mszę św. o 6:30 wpadła na mnie towarzyszka (od towarzyszenia przez 30 lat), a dalej stała para podobnych. Z doświadczenia wiem, że dzisiaj będzie posiedzenie Sejmu RP. Co ja mam do tego? Ja służę Bogu Ojcu, a większość tkwi w służbie przedłużającej się władzy ludowej.

    Nawet jeden rodak nie stanął po mojej stronie...obrońcy wiary i krzyża przeciwko specjalistom od sowieckiej psychuszki. Czym w rezultacie różnimy się od ZSRR, przecież mamy tak dużo miernych, biernych, ale wiernych.

    Napłynęła osoba naszego prezydenta Andrzeja Dudy z myślą, "Panie Duda bez Boga nic się nie uda" oraz osoba chrześcijanina prawosławnego W. W. Putina, który nie wstydzi się swojej wiary...

                                                        Putin w cerkwi

                                                            cerkiew - sokolka.pl Śww. Kosmy i Damiana

    To jest przeciwieństwo naszej wierchuszki, której nie ujrzysz w Świątyni Opatrzności Bożej, bo nie wierzą w moc Boga Wszechmogącego. Minister od wojny oraz prezydent wszędzie chwalą się bronią, którą kupujemy i posiadamy. Nie widzą wojny hybrydowej (już było 10 prowokacji, których nie udowodnisz). Federacja Rosyjska przygotowywała się do niej precyzyjnie, a my chcemy walczyć po staremu.

    W słowie płynącym od ołtarza (Dz 20,28-38) znalazłem się wśród podobnych do mnie w świątyni w Efezie, gdzie Apostoł Paweł na pożegnanie powiedział: "Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów".(..) Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was".

    Po tych słowach wszyscy padliśmy na kolana i z wielkim płaczem, rzucaliśmy się Pawłowi na szyję całując go. To było tak dawno, a "tu i teraz" przez moje serce przepłynęła strzała miłości z pojawieniem się łez w oczach. To powtórzyło się podczas zapisywania tego następnego ranka (o 4.00 rano). Musisz zrozumieć, że Miłość Boża - w stosunku do pierwszej - jest ostatnią i wieczną.

    W tym czasie psalmista wołał ode mnie (w Ps 68)

"O Boże, okaż swą potęgę, potęgę Bożą, której dla nas użyłeś.
(..) Oto wydał głos swój, głos potężny: „Uznajcie moc Bożą!”

(..) Jego majestat jest nad Izraelem, a Jego potęga w obłokach.
On sam swojemu ludowi daje potęgę i siłę".

    Natomiast Pan Jezus modlił sie (Ewangelii: J 17, 11b-19): "Ojcze święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. (..) Uświęć ich w prawdzie".

    Eucharystię trzymałem w ustach jak największy skarb i chciałbym tak przybyć z Panem Jezusem do mojej Izdebki. Dziwne, niech będzie, bo mnie dziwi obojętność duchowa, a nawet wrogość do wiary świętej z rozpoczynającymi się - jawnymi i tajnymi napadami - nawet na spotkania z Panem Jezusem (Mszach świętych).

    Błagam rządzących naszą ojczyzną o zwrócenie się ku Opatrzności Bożej z wołaniami o nasze ocalenie. Chcesz to wierz, ale czeka nas zagłada, bo Szatana nie pokonasz militarnie.

    Nic nie zmienią gadające głowy szczególnie internacjonalistów, którzy nie kochają naszej ojczyzny otrzymanej od Stwórcy. Nic nie dadzą też ładne przemówienia odchodzącego prezydenta, gdy w tym czasie rakieta sowiecka spokojnie spada na naszą ziemię.

    To dopiero poranek, a ja już tyle przeżyłem, mimo braku snu mam dalej moc od Boga, Który Jest i wie wszystko o nas i naszej ojczyźnie...wybranej w miejsce Izraela.

                                                                                                        APeeL

 

 


Aktualnie przepisano...

01.05.1991(ś) Jestem niewiele wart...

Św. Józefa

     W czasie snu wymacałem sobie złamane żebro i ranę...wyraźnie ją czułem, ale nic nie bolało. Tak właśnie jest w naszej duszy, ale zostaje ból duchowy.

    Właśnie dzisiaj planowałem grę w karty z piciem alkoholu, jednak to dzień postu w intencji pokoju w b. Jugosławii i na świecie, który stosujemy z żoną po prośbie MB Pokoju z Medjugorie (w środy i piątki ). Podziękowałem Matce za to natchnienie...

    Na początku dyżuru w pogotowiu była cisza i pokój. Padłem na kolana odmawiając "Ojcze nasz" z cz. chwalebną różańca. Modlitwę przerwało wniesienie pacjenta poturbowanego przez rozrzutnik obornika (złamane żebro i wielkie rany kończyn oraz boku ciała). Pędzimy do szpitala, dalej płynie modlitwa, a sanitariusz kusi ciasteczkami.

     W tym czasie kolega stwierdził zabójstwo matki przez syna chorego psychicznie. Na chwilkę wyskoczyłem do domu, ale wróciłem rozżalony z utratą pokoju po "przywitaniu" żony. Tak jest, gdy w ręku masz broń duchową jaką jest różaniec...trafiasz wówczas na listę Księcia tego świata!

    Podczas czytania "Dzienniczka" s. Faustyny (1905-1938) poprosiłem błogosławioną o pomoc w ustanowieniu pokoju w sercach żony i córki, która żąda pieniędzy na wycieczkę do Turcji.

- Zadzwoń do córki i przekaż, że pożyczysz jej te pieniądze na tą wycieczkę!

     Zostałem zaskoczony radą i razem z nią popłakałem się z powodu braku świętej w jej zgromadzeniu. Jan Paweł II beatyfikuje ją 18 kwietnia 1993 r.

     Teraz znalazłem się w domu mordercy matki. Wszyscy opowiadali z przejęciem o tym strasznym wydarzeniu i przeżyciach...cały czas mówili o sobie. Nikt nie pomyślał, aby wspólnie pomodlić się w intencji zamordowanej, która od kilku dni szykowała się na śmierć (kupiła buty, itd.). W pokoju zauważyłem figurkę św. Teresy od krzyża, którą teraz postawiono na stole.

    Jednak mamy grać w "tysiąca", a właśnie napłynęło pragnienie modlitwy do św. Józefa! Tyle lat przeżyłem i nigdy nie było mi to potrzebne - nawet niewiele interesował mnie św. Józef. Głośno gra telewizor, dyspozytorka ogląda wspaniały serial, a ja w uniesieniu wołam: "Troskliwy obrońco Jezusa. Przeczysty Stróżu Dziewicy. Żywicielu Syna Bożego!". Wprost widzę Kalisz z pięknym kościołem pod wezwaniem tego świętego.

    W czasie dalekiego wyjazdu skończyłem litanię (przy świetle maleńkiej lampki), a po powrocie zaczęliśmy grać w "tysiąca". Wciąż napływało: "wygrasz...nic się nie bój, wygrasz." To było dziwne, bo cały czas karta nie szła. Nagle kolega zaczął robić błędy, a ja na tę grę zacząłem patrzeć z wewnętrzną ciekawością...czekając końca, bo minęła północ z ostrzeżeniem: "zapamiętaj - to ostatnia gra!"

    Nie wygrał ani jednego rozdania, zły na zakończenie chodził po pokoju i w szale trzaskał drzwiami mówiąc: "jesteś świnią, powtarzam ci to trzy razy, tyle jesteś wart, co splunięcie. Wciąż mówisz o Ewangelii i Jezusie...znam cię ty fałszerzu, stale oszukiwałeś w karty".  Gdybym przegrał wszystko byłoby w porządku...

   Nie odzywałem się. "Panie Jezu, to Ty mówisz przez niego...przecież jestem świnią i niewiele jestem wart, tyle co to splunięcie...głoszę Ewangelię, ale nie mogę oprzeć się moim słabościom"! W sercu zacząłem modlitwę w jego intencji...

                                                                                                                   APeeL