Przebudzony w ciemności zdziwiłem się, że jestem na dyżurze w pogotowiu (nagłe zastępstwo). W napływającym szumie z pobliskiej trasy E7 "mówiłem" do Pana Jezusa...

"Pies szczeka, a nie wie na kogo, a ja wciąż gadam o niczym...

Ludzie występują: wino, kobiety i śpiew, a nie ma w ich sercach Ciebie.

Nikt nie chce do Raju, wszelkich świętości otoczonych chwałą.

Giną na drodze donikąd, na dachu i przy krojeniu chleba.

Wpadają do Czeluści i nie dochodzi ich wołanie.

Dalej szum słychać i psa ujadanie...

Nie chcą Cię Jezu, nie chcą Raju, bo zamiast kościoła ważniejsze jest śniadanie!

    Wróciło wczorajsze popołudnie, gdy miałem wolny dzień z kłopotami, ponieważ wezwano mnie do chorej babci. Krzyknąłem tylko: "Panie Jezu załatwię to dla Ciebie". Po badaniu wróciłem do niej z antybiotykiem i uciekłem przed zapłatą mówić do jej męża, że "psuje dobry uczynek".

    Jakież było moje zdziwienie, gdy w bocznej kieszeni torby znalazłem 50 zł...za badanie kierowcy. Nie wiem kiedy tam włożyłem. Skleroza też sprawia miłe niespodzianki! Muszę opisywać jej postęp.

    Serce uciekło do Boga Ojca w Raju, do Pana Jezusa oraz św. Mateusza. Wolny dzień, a gadałem jak najęty, a nawet pokłóciłem się w dyskusji o niesprawiedliwości społecznej, bo wokół jest straszna bieda oraz oligarchowie z ojca na syna, wierni władzy wciąż ludowej.

   Wrócił też obraz gniazda wiewiórki z małymi (na jałowcu przy krzyżu), które niechcący zniszczyłem, a łzy ponownie pojawiły się w oczach. Pomyślałem o Panu Jezusie, który nie miał gdzie głowy położyć!

    Nie chcą ludzie rozmawiać o szczęściu wiecznym, a nawet nie wierzą w nasze istnienie po śmierci...pragną być tutaj i żyć do śmierci. Znam to z gabinetu lekarskiego, a nie z konfesjonału.

      Cała noc była przespana, a wówczas zawsze żartuję...

- dzień dobry pani dyrektorko...powiedziałem to dyspozytorki

- ja nikomu nie życzę zdrowia, ponieważ żyję z chorób

- ale połamaniec (kolega złamał rękę i za niego miałem dyżur) niech wraca do pracy.

    Przy drzwiach pogotowia przywitał mnie piesek, który przychodzi na dyżur za sanitariuszem. Teraz czeka wiernie na niego, a nawet łaski się. Jakże Pan wszystko pokazuje...

    Pracę w przychodni zacząłem o 7:00, wezwano do chorej, aby zrobić zastrzyk wczorajszej babci z zapaleniem płuc...udało się pojechać! Powiedziała, że chyba umrze z największym kłopotem który ma, a jest nim zaparcie! To niby nic, ale wyobraź sobie, że leży przy tobie bezradny mąż czekający na interwencję opiekunki.

    Nawał trwał do 14.00...dwóm ostatnim pacjentem odmówiłem, nie patrząc na nich z informacją że jestem po dyżurze, a jest lekarz dyżurny. Później jeszcze ktoś szarpał klamkę zamkniętych drzwi. Uciekłem, ale pozostał niesmak, brak pełni spełnienia posługi. Powtórzę: brak pełni spełnienia posługi! Trudno zostać świętym...

Posługa ziemska - zapłata do ręki lub po miesiącu.

Uczynek dla nieba - zapłata po latach, wiekach z chwałą.

     Musisz zrozumieć, że każdy czyn dokonany z serca daje ukojenie św. Ran Zbawiciela. Trwa wówczas radość w niebie wobec potworności tego świata. Odwiedziłem matkę ziemską.

    Na Mszy św. wieczornej padnie informacja o posłudze Pana Jezusa (Ewangelia: Łk 8,1-3), który "wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym". Towarzyszyło mu "Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia"...

    Zbawiciel nie miał wolnej soboty, która czeka jutro na mnie...

                                                                                                                    APeeL