Motto (Mt 5,10):

"Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości

albowiem do nich należy królestwo niebieskie".

    Przed wyjazdem na Mszę Świętą wieczorną zajrzałem do "Agendy liturgicznej", gdzie dowiedziałem się, że dzisiaj jest wspomnienie męczeństwa św. Jana Chrzciciela. Moje serce doznało ucisku, a w oczach pojawiły się łzy. To jest łaska, której nie można przekazać żadnym opisem. W miłości naszej mówi się, że "coś zaiskrzyło", ale w tym wypadku nie ma bólu i łez.

    Później w Ewangelii Mk 6 będzie znany przekaz o jego ścięciu przez kata na życzenie namówionej córki Herodiady. Bowiem Jan Chrzciciel upominał Heroda: <<Nie wolno ci mieć żony twego brata>>. W naszym języku "odbił żonę bratu Filipowi".

 

                                                 Św. Jan Chrzciciel

                                                   Salome z głową św. Jana Chrzciciela

                                                           (obraz Lucasa Cranacha)

    Popłakałem się z wołaniem do tego świętego, aby towarzyszył mi w codziennym życiu, bo marnuję czas przeznaczony dla Boga Ojca (niepotrzebnie gadam i robię zamieszanie). Cóż obchodzi mnie zamartwianie się innych o naszą codzienność?

    W tym stanie słuchałem Słowa Boga wypowiedziane przez proroka Jeremiasza (Jr 1,17-19), a to było do niego i podobnych do końca czasów: <<(...) mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się (...) Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą - mówi Pan - by cie ochraniać>>.

    Psalmista wołał ode mnie w Ps 71(70):

"Bądź dla mnie skałą schronienia i zamkiem warownym, aby mnie ocalić (...)

Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca (...)".

    Przed zjednaniem z Panem Jezusem przeprosiłem za grzech w myślach. Eucharystia ułożyła się w pąk kwiatu ("mam się rozwijać"). Trzymałem w ustach ten Cud Ostatni i chciałbym tak umrzeć. Dziwne, bo miałem w ręce książeczkę "Cud w Sokółce" (wyjętą bez powodu z pliku), ale mnie nie jest potrzebny żaden znak widzialny.

 

                                     Cud w Sokółce

 

     Nic nie może mnie zadziwić, bo codziennie moja dusza łączy się z Duchowym Ciałem Pana Jezusa. Popłakałem się, a w tym czasie siostra śpiewała pieśń: "Być bliżej Ciebie chcę".

                    "Być bliżej Ciebie chcę, o Boże mój,

                     Z Tobą przez życie lżej nieść krzyża znój.

                     Ty w sercu moim trwasz miłością Stwórcy (...)

                     Tulisz w ojcowski płaszcz, chroniąc mnie w nim (...)

                      Daj tylko, Boże dusz, obecność Twoją czuć"...

    Jakże chciałbym nagrać lub zapisać moje przeżycia duchowe, ale takie działania są podejrzane. Tak już jest, gdy chcesz służyć Bogu Ojcu...

   Po powrocie stwierdziłem, że Jan Hartman dał wpis na swoim blogu (Zapiski nieodpowiedzialne www.polityka.pl): "Czy kolejki przed sklepami wymiotą PiS?" Dałem tam poniższy komentarz jako dr. Bylejaki...

                                                                                         APeeL

 


                                                            Panie Profesorze!
    Dzisiaj, w wierze katolickiej jest wspomnienie największego człowieka na ziemi: św. Jana Chrzciciela. Podpadł władzy okupacyjnej i został skrócony o głowę. Gdzie jesteśmy w rankingu takich ludzi?

    Stwierdzam, że Pan jest niezmordowany w oczekiwaniu na upadek reżimu prezesa Jarosława…w przekonaniu, że może nas uratować tylko poprzednia władza. W propagowaniu tego jest Pan Profesor guru (autorytet moralny i intelektualny), a nawet „rabbi” (typu: „ja cię nauczę”), ale zapomina, że mamy dwie półkule mózgowe.

   Zgadza się, że większość stanowisk służących ojczyźnie powinna być obsadzana przez ludzi zaprzysiężonych i kompetentnych. Jutro wygra Hołownia Obywatelska i będzie brał urzędników z łapanki. W tym czasie nasza ojczyzna jest „państwem z dykty”, a wg aparatczyka Tuska „polskość to nienormalność”.

     Obalenie „bandy złodziei i nieudaczników” nic nie da, bo ich miejsce zajmie Tusk, Grodzki i Trzaskowski, którzy obsadzą wszystko „szarańczą i tłustymi muchami”…z szybkością Schetyny w terenie zabudowanym (120 km/godz)!

    Proponuje Pan jakąś sprawiedliwość, której na ziemi nigdy nie będzie. Jako lewicowy prorok czeka Pan na zawalenie się naszego państwa „pod ciężarem korupcji i nepotyzmu”, rządzonego przez „szaleńców i złodziei” z „polecenia partyjnych nominatów” oraz „dyktatora”.

    Dobrze Pan Profesor wie, że kasa UE jest trzymana dla Pana idola Donalda Tuska, który zwija 60 tys. emerytury/m-c, ale dalej jest chory na władzę. To ciężka choroba psychiczna, życie w świecie nierealnym (psychoza).

    Ponadto pisze Pan Profesor o następstwach wojny wywołanej przez człowieka opętanego władzą nad światem, a za wszystko wini pokrzywdzonych…to typowa ruska propaganda.

    Jak zwykle radzi Pan: „Tylko wygrane wybory, radykalna defaszyzacja kraju i zwrot ku Unii Europejskiej może nas uratować”. Myli się Pan Profesor od początku do końca, ponieważ może nas uratować tylko Opatrzność Boża.

    Nie ma wyjścia musimy – wzorem satyryka Janusza Rewińskiego (PPPP) – założyć Polską Partię Psychiatryczną (PPP)…