W śnie kapłan trzymał nad głową Eucharystię...jakby w duchowym zawieszeniu, którą podał mi. Do mojego serca i duszy napłynęła radość Boża i pokój. Zerwałem się o 6.10 i bez słowa pojechałem na spotkanie ze Zbawicielem odmawiając w drodze "Anioł Pański" oraz koronkę pokoju...

   Spotkała mnie przykrość, ponieważ Msza Św. rozpoczęła się wcześniej. Ze środka mojego serca zawołałem: "Ojcze mój! Spraw, aby wszyscy walczący w konflikcie w Jugosławii zrozumieli, że wojna to zło...niech napłynie Pokój Pana Jezusa do ich serc!"

   Nie wiem dlaczego Komunia Św. pękła z trzaskiem, a zdarzyło się to już kilka razy. Po czasie będę wiedział, że jest to zapowiedź różnie nasilonego cierpienia (najgorsze będzie rozejście się odłamów). W tym czasie siostra śpiewała: "Matko Boża. Matko Chrystusa. Matko Najświętsza", a moje serce przenikał ból, który jest w Sercu Matki podczas tej wojny.

   Podczas przyjęć chorych w przychodni przepływały obrazy wojny w Jugosławii, falami wracał smutek Serca Matki: "Matko moja! Matko Pokoju! Najświętsza i Niepokalana...daj pokój w Jugosławii!

   Proszę spraw to! Wyproś u Boga Samego i Swojego Syna! Wołaj Matko! Proszę! Wołaj! Przecież Ojciec Wieczny pragnie naszego Dobra i Szczęścia. Niech każda chwilka mojego życia chwali Ciebie Matko i Twoje Dzieło - Pokój Boży w sercach! Och! Matko moja, Ty wszystko to wiesz!"

   Zrozum, że takiego wołania nie wymyślisz, bo jest to - działanie Ducha Świętego - płynące przez moje serce. Stąd właśnie biorą się wstrząsające modlitwy oraz słowa i melodie różnych pieśni.

   Wiem, że tak z serca modli się garstka na świecie, a ja mam właśnie ten Boży dar! W tym czasie Matka Jezusa wołała do Swego Syna...jak na weselu w Kanie!

   Nagle z radia popłynie piosenka: "taki dzień się zdarza raz...dzień niepodobny do dnia". To prawda, bo wszystko jest jednorazowe i niepowtarzalne!

    Tak chciałbym przekazywać Pokój Pana Jezusa, ale nie można tego wytłumaczyć poszukującym. Niejeden szuka go w medytacjach, lekach lub wyładowaniu się w złości nad słabszym i niewinnym.

   Zważ na cierpienie lekarza katolickiego, a właściwie współcierpienie...w tym czasie większość lekarzy zajmuje się tylko ciałem fizycznym, a grupa psychiatrów ateistów męczy się z różnymi zespołami.

   O 15.00 z trudem popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego: "za tych, którzy nie znają Pokoju Pana Jezusa". Zmorzył sen, a lubię te chwilki na twardej leżance lekarskiej. Wróciła radość serca z wołaniem: "Matko daj pokój za mój post i moje modlitwy. Ty, Matko Pokoju tak właśnie obdarzasz".

   Kończę cz. radosną różańca i wiem jak modlitwa jest potrzebne moim pacjentom i ludom Jugosławii, a właśnie popłynie relacja o kłopotach w ewakuacji dzieci z Bośni i Hercegowiny (pociąg do Polski!), gdzie są także matki z niemowlętami. Później zgłosi się pacjentka, która płakała przy tych obrazach, ponieważ znała je z własnych przeżyć z II Wojny Światowej.

   Zarazem napłynęła bliskość Matki, a nawet osoba o. Kolbe, który wspomaga mnie w postach. Jakże piękne to chwilki, a właśnie płynie "Wniebowzięcie i Ukoronowanie NMP"...

  Dopiero teraz pasuje cz. Bolesna Różańca; "Boże Ojcze Przedwieczny przyjmij św. Osamotnienie Pana Jezusa w intencji tych, którzy nie znają Twojego Pokoju".

   Moje serce zalał niewyobrażalny Pokój Boży, a wzrok zatrzymał się na zdaniu w modlitwach wieczornych: "dzień ofiarowany z Twojej łaski, który przybliżył mnie do Wieczności, gdzie trwa Pokój (...)".

   Z wyrwanej karteczki pasują przepiękne słowa: "Chwała Majestatowi Ojca i Syna w Jego odwiecznym Królestwie w Duchu, który uczynił Marię Matką, Królową w Jej ukoronowaniu w Niebie". Och, jakże to piękne! "Dzięki Ci Panie Jezu za radość, którą spra­wiłeś Matce Świętej poprzez Twoje Zmartwychwstanie".

   W żaden sposób nie wyrazisz tego Pokoju, który miesza się z Bożą Radością...to Niebo na ziemi tu i teraz! Jeszcze przed chwilką zły atakował pokusą gry w karty, ale przełamałem ciało i ofiarowałem to Matce Bożej, bo jutro jest Rocznica Fatimy (75-lecie ostatniego Objawienia...Cudu słońca)!

   Z głodu zasnąłem, ale zerwali do umierającej na raka płuca. Szybko podałem morfinę i zamieniłem kilka zdań z rodziną, aby ich pocieszyć, bo choroba powolna to wielki dar Boga Ojca. Zaleciłem, aby lekarz rejonowy zapisał narkotyki. Można się nauczyć podawać podskórnie...

   Wróciłem, padłem na kolana...kończąc cz. Bolesną Różańca (w moim wydaniu). Przypominało to wspinanie się, ponieważ wzrastało napięcie i moc wołania do Boga Ojca:

- "Jezu Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nad świadomie niszczącymi Twój Pokój. Zanurz ich w Swoich 5-u św. Ranach, obmyj, daj Światło i przebacz".

- "Matko Miłosierdzia módl się nad takimi i ich duszami"

- "Ojcze Przedwieczny miej miłosierdzie nad świadomie niszczącymi Pokój Pana Jezusa. Jakże to wyczerpujące, a zły kusił, abym "pomodlił się w łóżku!"

    Przed północą w telewizji trafiłem na podziękowanie marynarzowi, który ratował tonących z naszego statku "Kudowa Zdrój". Powiedział, że nie ma nic ważniejszego niż ratowanie życia innych ludzi. Ja wiem, że nie jest to przypadkowe, bo pomagam ratować dusze ludzi.

   Padłem na kolana: "Boże Ojcze! Panie Jezu! Matko moja! Dziękuję za ten piękny dzień mojego życia"...

                                                                                                                    APeeL