Wczoraj poprosiłem o pomoc Ducha Świętego, bo toczy się bój na śmierć i życie z hordą kolegów samorządowców...reprezentujących zawód zaufania społecznego. W Izbach Lekarskich nie ma wyborów. Nagle na stanowiskach pojawiają się komisarze i robią, co chcą. Najważniejsze jest tam szkodzenie tym, co nie z nami...

    Nie piszę tego ze złości lub z nienawiści, ale jako Polak kochający moją ojczyznę, a zarazem widzący wszystko od Boga. To łaska, a zarazem wielki krzyż, bo trwa tumanienie rodaków przez dalej trwający bolszewizm…

    Po napisaniu tego pomyślałem o znalezieniu definicji tego systemu i tak trafiłem na www.polityka.pl art. Jana Woleńskiego z 02 grudnia 2018 r. „Czym są „współcześni bolszewicy (...)”, ale nie czytałem, bo autor już w tytule zasugerował, że „PiS to PRL”. Zacytował przy tym internautę, a ja wybrałem dwa jego określenia tego systemu:

1. jest to korzystanie pełnymi garściami z przywilejów należnych kanaliom

2. oraz walka z pianą na pysku z religią.

   Dzisiaj nie ma zsyłek i zabijania w biały dzień, ale pozoruje się wypadki, a nawet je powoduje, poraża prądem, uderza laserem, truje, pozbawia pracy, zabija słowem, podaniem „leku” po którym podskakujesz, niszczy w mass-mediach...dalej króluje psychuszka.

  Towarzysze nieopatrznie ujawnili się podczas obecnej rewolucji „ulicznic” oraz omamionych nastolatek drących się jak opętane. Widziałem tylko jeden taki przemarsz. Milicja Obywatelska chroniła ich wyczyny, po obu stronach dodatkowo szli przebrani ORMO-wcy zważający na prowokatorów. Nawet zostałem zatrzymany z zapytaniem dlaczego pokazuję palcem na głowie, że są szurnięci.

    Brygady przywiezionych do nas dziewuch po 100 kg (takie mają mocne głosy) szybko zwinęły się po wykonaniu zadania, wszystkie rewolucyjne atrybuty zabrały oczekujące samochody...i „młodzież” wracała jak nigdy nic ze spaceru. Wcześniej tę organizację ujawniał czerwony pajac Jerzy Owsiak.

    Trwa zniewolenie narodu, ale wirus nie wybiera. Niech uważają, bo każdy może stanąć jutro przed Panem życia i śmierci prawdziwej (duszy). To refleksja polityczna mistyka, a w tym czasie kołtuneria typu Jana Hartmana chce oddzielić Państwo od Kościoła Bożego. 

   Nie można oddzielić duszy pragnącej Boga i Jego Praw od ciała żyjącego jak zwierzę na dwóch nogach. To staje się dopiero w momencie śmierci, ale na przebudzenie jest już za późno! Ja pragnę żyć w państwie religijnym, katolickim (patrz; islam).

    Teraz w środku nocy Pan Jezus potwierdza, to co wiem (słowa skierowane do Vassuli Ryden), że moja miłość do Boga uzdrawia dusze zagubione. Przez to szatan pała wściekłością do mnie i chce mnie zniechęcić. Wiem też, że większość nie rozpoznaje Znaków Czasu...dlatego Bóg wybrał mnie na swojego posłańca. 

     Na Mszy św. wieczornej Apostoł Jan (2 J 4-9) wskazał, że jestem wśród tych, którzy żyją zgodnie z przykazaniami, które otrzymaliśmy od Boga Ojca. Wokół jest wielu zwodzicieli, a każdy, który trwa w nauce Chrystusa ma Ojca. Ja niewiernych nazywam sierotami.

    Psalmista wołał ode mnie (Ps 119) o błogosławionych, którzy postępują zgodnie z Prawem Pańskim. Natomiast Pan Jezus w Ew (Łk 17,26-37) zapowiedział Paruzję...w chwili, której się nie domyślamy, a wówczas jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Przestań martwić się o przyszłość, ale już dzisiaj wróć w sercu do Boga Ojca, a jutro przystąp do Sakramentu Pojednania.

    Po czasie  zauważyłem, że Pan dał mi do ręki art. z "Gościa niedzielnego" (9 kwietnia 2006 r.): "Napijemy się twojej krwi" o przejściu  islamisty Abdula Rahmana na chrześcijaństwo, a w telewizji ujrzę obcinanie przez tych braci rąk. Popłakałem się, bo cóż oznacza moje cierpienie?  

   Eucharystia przewijała się do przodu (tak lubię) i zamieniła w mannę z nieba.  Przez 1.5 godziny odmawiałem moją modlitwę w intencji tego dnia... 

                                                                                                                          APeeL

 

Aktualnie przepisane...

26.02.2000(s) ZA ZNAJĄCYCH MOC MODLITWY

    W porannej rozterce serce zalała tęsknota za Bogiem Ojcem. W wielkim pośpiechu trafiłem na początek nabożeństwa: „w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego”…

    Na ten czas popłyną słowa Apostoła Jakuba (Jk 5,13-20) dającego proste zalecenia pomagające w naszym życiu:

- w nieszczęściu trzeba się mdlić

- w radości śpiewać Bogu hymny

- a w chorobie sprowadzić kapłanów, aby dali namaszczenie olejem w imię Pana.

   Modlitwa „podźwignie” każdego, także wzajemna, a wielką moc ma czyniona przez sprawiedliwego. Ja do tych zaleceń dodałbym ofiarowywanie swoich cierpień (uświęcanie). To jest bardzo proste; po Sakramencie Pojednania przekazujemy wszystko na św. ręce Matki Bożej. Chorzy przeważnie wołają o zdrowie swoje i najbliższych…

    Jako lekarz dodam, że u nas nie ma statusu lekarza katolickiego. Można się narazić wskazując na moc modlitwy, wołanie do Matki Bożej Dobrego Zdrowia lub do Dobrego Lekarza (samorząd jest opanowany przez niewierzących).

    Jakub wspomniał jeszcze o modlitwach Eliasza, które sprawiały dobrą pogodę dla rolników. U nas był taki kapłan, który na każdej Mszy św. prosił o to.

    Psalmista zawołał (Ps 141): „Niech moja modlitwa wznosi się przed Tobą jak kadzidło, a podniesione ręce, jak ofiara wieczorna”. Natomiast w Ew (Mk 10,13-16): „Przynosili Jezusowi również dzieci (…) do takich bowiem należy królestwo Boże. (…) I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je”.

    Po Eucharystii straciłem ciało fizyczne, serce zalało pragnienie śmierci dla Pana, nie mogłem wyjść z kościoła i wciąż powtarzałem; „Jezu i Tato”...przepraszając za wszystko. Tego nie można wyrazić i przekazać. Przepłynął cały świat męczenników, a serce zalała moc Boża.

   Teraz w „Gaz. wyb.” czytam art.: „Rygoryści, nie inkwizytorzy” z relacją kapłana, który doznał nagłego nawrócenia z pragnieniem poświęcenia swojego życia Bogu! Łzy zalały oczy, a w tym czasie płynęła relacja z pobytu Jana Pawła II na Synaju, który stwierdził, że „Bóg jest z nami”...”blisko i daleko”. W obliczu tej tajemnicy trzeba zdjąć sandały, a w tym czasie w ręku miałem Cudowny Medalik.

    Na ponownej Mszy św. z okazji imienin kapłana podszedłem do spowiedzi i dowiedziałem się, że moje świadectwo wiary jest dla niego umocnieniem. Zrozum, że celibat jest koniecznością. Normalnie przeważa ciało, a w zjednaniu z Panem Jezusem dusza. Nie możesz mieć rodziny, nie pogodzisz tego w sercu. W pragnieniu czystości duszy nie możesz nawet współżyć seksualnie.

   Popłakałem się, bo mam odmówić litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Podczas Eucharystii popłynie pieśń: „O! Panie! To Ty na mnie spojrzałeś”. Z jednej strony trwał ból, a z drugiej uniesienie (ekstaza) ze słodyczą w ustach oraz radością z czystości duchowej.

   Tak się stało, że strąciłem koronę cierniową z głowy Zbawiciela (figurka). Czytaj; dałeś mi ulgę w moich cierpieniach. Na ten czas Pan Jezus powiedział do mnie z X tomu „Prawdziwego Życia w Bogu”; „Ja jestem twoim schronieniem (…) Ja jestem zawsze z tobą”. Ze słowami o poświęcających się Jego Najśw. Sercu.

     Z radości, że żyję dla spraw Pana popłynie moja modlitwa…

                                                                                                                                  APeeL