Dzisiaj o 6.30 pojechałem na Mszę Św. w intencji zmarłych rodziców żony, którzy przygarnęli mnie po studiach i naszym ślubie. Siedziałem w wielkiej pustce i niezbyt docierały czytania.

   Uwagę zwróciło zaproszenie apostołów - przez „bojącą się Boga”, która sprzedawała purpurę (szaty i materiał z której były szyte) - do zamieszkania u niej.  Pan „otworzył jej serce” podczas słuchania nauki Pawła (Dz16, 11-15)Natomiast Zbawiciel wskazał, że Duch Święty będzie świadczył o Nim.

   Po zjednaniu z Panem Jezusem w Eucharystii doznałem wstrząsu, gdy czterech kapłanów, mocnymi głosami śpiewało pieśń; „Święty Boże, Święty mocny, Święty, a nieśmiertelny”. Nagła ekstaza sprawiła zesłabnięcie ciała fizycznego, nie mogłem wstać z kolan i opuścić tego uświęconego miejsca na ziemi. Po czasie podjechaliśmy pod mój krzyż zapalić lampkę.

   Od razu wiedziałem, że mam być na nabożeństwie majowym z ponowną Mszą Św. w intencji tego dnia, ale nie wiedziałem jakiej. Zdziwiłem się, ponieważ na stronie (one line) było 11-13 tysięcy odwiedzających.

   Przed koronką do Miłosierdzia Bożego kapłan wypowiedział słowa o  z a g u b i o n e j  ludzkości, a ja natychmiast wiedziałem, że jest to intencja modlitewna tego dnia. Człowiek normalny świat dostrzega jako różne zbiorowiska ludzi, ale nie ma łaski ogarnięcia wszystkich duchowo.

   W drodze do kościoła modlitwę zacząłem od koronki do Miłosierdzia Bożego, gdzie jest zawołanie do Boga Ojca; „o miłosierdzie dla nas i świata całego”. Natomiast podczas mojej modlitwy ból zalewał serce, a chwilkami chciało się płakać. W tym czasie Pan pokazał mi garstkę wiernych, nawet nie wspominam o modlących się i współcierpiących z Panem Jezusem.

   Podczas nabożeństwa majowego, w litanii do Matki Bożej wołałem: „módl się za zagubioną ludzkością”. Natomiast na Mszy Św. popłakałem się podczas Eucharystii, gdy siostra z ludem śpiewała; „Pan Jezus już się zbliża / O! Szczęście niepojęte, Bóg Sam odwiedza mnie”…

   Tych doznań nie można przekazać naszym językiem. Podczas powrotu do domu „umierałem” kończąc moją modlitwę z omijaniem znajomych, ponieważ rozprasza wzajemne pozdrawianie się. Żona była na nabożeństwie pod pomnikiem Jana Pawła II, gdzie otrzymała broszurkę, którą podarowała mi do wykorzystania w zapisie tej intencji (wiedziała o niej).

    Teraz o 3.00 w nocy przekazuję Ci, że Jan Paweł II czyli Karol Józef Wojtyła (dla znajomych mały Lolek) ur. się 18 maja 1920 r. Natomiast 13 maja 1981 r. (w rocznicę objawień Matki Bożej Fatimskiej) został postrzelony przez tureckiego zamachowca Mehmeta Alego Agcę. Podczas pobytu w szpitalu poprosił o materiały dotyczące trzeciej tajemnicy fatimskiej.

   Tam było wezwanie do poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi Rosji z obietnicą jej uratowania. 25 marca 1984 roku papież błagał na placu św. Piotra:

   „Matko ludzi i narodów (…) ogarnij miłością (…) nasz ludzki świat, który Ci zawierzamy i poświęcamy (…) pomóż nam przezwyciężyć grozę zła (…)”. Wówczas padło zawołanie o wybawienie nas; od wojny atomowej z nieobliczalnym zniszczeniem.

   Siostra Łucja potwierdziła, że akt poświęcenia świata dokonany przez Jana Pawła II został przyjęty i dzięki temu nie rozpętała się wojna atomowa, która miała wybuchnąć w 1985 roku.

   Natomiast 17 sierpnia 2002 roku w krakowskich Łagiewnikach zawierzył świat Bożemu Miłosierdziu. Teraz posłuchałem natchnienia, aby dołączyć tutaj ten dzień z mojego dziennika...nawet sam byłem ciekaw, co wówczas się działo.

                                                                                                                        APeeL

17.08.2002(s) ZA DOZNAJĄCYCH DOBROCI BOGA

   Tuż po przebudzeniu - w sekundowych błyskach - napłynęła bliskość Boga Ojca. Spieszę się na pierwszą Mszę świętą, ponieważ dzisiaj mam dyżur w pogotowiu ratunkowym. Z telewizji napłyną potworności tego świata: straszne obrazy z Korei Północnej z Kim Ir Senem, Kuba z Castro, katastrofalna powódź w Chinach (zagrożonych 1-3 miliony ludzi) oraz spustoszenie okolic Pragi.

   Teraz, gdy to opracowuję (20.07.2011) trwają podobne nawałnice w mojej ojczyźnie. Serce zalało dziękczynienie, a łzy zakręciły się w oczach. Nie wypowiesz tej radości i wdzięczności duszy, bo widzę moje obdarowanie: pokój w ojczyźnie, posiadanie pracy i rodziny.

   Tuż przed wejściem do kościoła wzrok zatrzymały słowa Jana Pawła II, że ludzkość szuka, ale tylko miłość może dać pełnię szczęścia. W drzwiach kościoła przywitała mnie pieśń: „cześć Maryi, cześć i chwała”. To prawda, bo Matka Boża swoim „tak” otworzyła nam Niebo.

    Pan Jezus powołał Piotra, który zostawił wszystko i poszedł za Nim, a uwagę przykuła stacja drogi krzyżowej z Matkę Świętą trwającą przy konającym Zbawicielu. Padłem na kolana przed Panem Jezusem błogosławiącym, a właśnie „patrzył” wizerunek Ducha Świętego.

   W sercu pojawili się idący za Panem, zostawiający wszystko i trwający przy Jezusie. Zjednany ze Zbawicielem w św. Hostii trafiłem do pogotowia. W takim momencie miałem jedyne pragnienie: być sam na Sam z Jezusem, a spotkała mnie przykrość, ponieważ dyżurujący drugą dobę zajął mój pokój, gdzie mam wszystko potrzebne do egzystencji (nawet własną pościel).

   To wielka niedelikatność, bo - już na początku naszej wspólnej mordęgi - powstał niepotrzebny zgrzyt, utrata równowagi, a w razie nagłego wyjazdu byłem nieprzygotowany. Chodzi o to, że lekarze z "R-ki" mają swój pokój (mogłem zastać zamknięty). Podczas oczekiwania załatwiłem jego pacjenta, który przebił  rękę kosą, bo kolega reperował samochód.

   Dzisiaj jest transmisja radiowa z aktu poświęcenia Bazyliki w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Płynie „Abba! Ojcze!”, a w ręku mam wizerunek Jana Pawła II na tle Pana Jezusa Miłosiernego. Trwał pokój, nawet nie dzwoniły telefony, ale radość nie trwała zbyt długo.

   Właśnie kolega (już z pokoju w "R-ce") zlecił mi transport nieprzytomnego od 10 lat (po udarze) z błędnym skierowaniem na oddział wewnętrzny. Niepotrzebnie krążyliśmy, a dyspozytorka z krzykiem przekazała nam jazdę „na kogutach” do zawału serca czyli migreny! Żona takie napady leczy sama. Od „zawału serca” pędziliśmy do kolki nerkowej, która właśnie ustąpiła, a chory smacznie zasnął.

    Chwila przerwy na obiad, ale zerwano do napadu szału. Na miejscu było czterech policjantów, ale pan Krzysio poszedł z nami jak baranek. Przy mnie, przed żoną schował w skarpetkę forsę za sprzedanego cielaka, a za milczenie dał mi 10 zł.

   Doniosłem na niego, bo żona jechała za nami. Podczas powrotu zasnąłem na noszach, a w pogotowiu trafiłem na babcię po leki, która może handlować czasem oraz miałem pobranie krwi u kierowcy-rolnika .

    Ponownie daleki wyjazd do chorej psychicznie, która się zabarykadowała i głośno przeklinała. Po wyrwaniu drzwi i szarpaninie spokojnie jechała z nami do szpitala (choroba udokumentowana).

   Dzisiaj miałem ukazane możliwości Szatana, który może atakować precyzyjnie na tysiące tysięcy sposobów. Tracisz pokój po Komunii św. i jesteś dręczony w chwilach w których pragniesz spokoju (przejęcie dyżuru, transmisja nabożeństwa, obiad).

   Z drugiej strony pięć razy mijałem figury Matki Bożej, a to był znak, że wiedzą o mnie w Królestwie Bożym, co potwierdziła spokojna noc, a nawet wcześniejsze przybycie zmienniczki...

                                                                                                                              APeeL