Na Mszy św. porannej prorok Malachiasz zapowiadał czasy ostateczne (ML, 19-20a) w których "wszyscy pyszni" i "czyniący nieprawość" zostaną spaleni jak słoma. Psalmista wskazał w Ps 98[97], że "Pan będzie sądził ludy sprawiedliwie".

   Natomiast Pan Jezus w Ew (Łk 21, 5-19) kontynuował ostrzeżenie z piątku dotyczące Jego nagłego powrotu. Ja wiem o tym, że dla czekających będzie to uwolnienie z tego zesłania, a dla "żyjących dla życia" oznacza śmierć...jak podczas potopu za Noego lub w Sodomie, gdzie z nieba spadł "deszcz ognia i siarki".

    Wokół nikt nie żyje tym zagrożeniem, a bez Światła Boga nie ujrzysz tego. Zadaniem Szatana jest zwodzenie ludzi, a wg Zbawiciela <<"Powstanie naród przeciw narodowi /../ wystąpią trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie.">>

   Lecz przed tym wszystkim - jako wyznawcy Jezusa - będziemy prześladowani, a nawet zabijani...będą wydawać nas najbliżsi. Z pięknych świątyń nie zostanie kamień na kamieniu...

    Ojciec misjonarz w kazaniu mówił o oddaniu życia przez Pana Jezusa, abyśmy urodzili się dla Nieba. Ewangelia (Prawo Boże) jest niewygodna dla świata, a szczególnie dla pysznych i czyniących nieprawość. Na Ukrainie niszczono kościoły i wiarę. Teraz to samo jest w katedrze w Brukseli, gdzie jest duch obojętności, a dla przyciągnięcia wiernych grają tam w bilarda!

   Misjonarz wspomniał o starszej pani na Ukrainie umierającej z powodu nowotworu, która modliła się o pojednanie z Bogiem i to nastąpiło. Ostrzegał, aby nie dać się zwieść, bo nasz największy wróg chce nas uśpić. Najważniejszy jest Bóg i Jego Wola. Od nienawiści gorsze jest nasza obojętność na sprawy Boże i los innego człowieka.

   Każdy z nas - jako dziecko Boga - ma do wypełnienia jakąś misję...jesteśmy wezwani, aby być obrońcami krzyża i świętego Imienia Boga.  Staniesz po stronie Boga, będziesz w nienawiści wobec świata, a przewrotni i źli ludzie mogą nam zabrać tylko życie. Nie bój się żyć dla Pana Jezusa i nie trwóż się, bo nie jesteś sam w tej walce...

    Wielu na świecie idzie na Eucharystię z zagrożeniem utraty życia, bo są uznawani za zło tego świata. My korzystamy z daru Boga...łaski cierpienia, a nawet współcierpienia z Panem Jezusem i nie wolno jej zmarnować. Trzeba być wdzięcznym za każdy dzień naszego życia w wierze.

    Eucharystię trzymałem w ustach jak największy skarb. Później zwinęła się (czeka mnie praca), padłem na kolana i tak chciałbym trwać. Wstrząs mojej duszy wywołał śpiew; "Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny zmiłuj się nad nami".

    Na ten moment Pan Jezus powie przez Vassulę: „wasze narody żyją dziś w ciemności, a Ja zstępuję ze względu na Moje Nieskończone Miłosierdzie /../ Mój Powrót jest blisko was...drżą Moi aniołowie /../ Gdybyście wszyscy zrozumieli, jaki wstrząs ma nadejść, nie tracilibyście oddechu na puste słowa i na bezbożność, jak właśnie to czynicie /../ Usłyszcie Moje smutne wołania. Moi umiłowani, przychodzę was obudzić”.

    Podczas mojej modlitwy przepłynęła Męka Zbawiciela oraz naród wybrany, który wciąż czeka na Syna Bożego. Ogarnij cały świat bezbożnych narodów oraz wyznawców religii wymyślonych.

    Jak ostatecznie odczytałem intencję? Ostatnio nie oglądam filmów (szkoda czasu), a dzisiaj trafiły się aż trzy;

1. o początku eksterminacji narodu wybranego (Austria), "Człowiek pies" reż. Luis Leterrir, "Furia" reż. David Ayer

2. oglądałem też 10 rund spotkania bokserskiego o pas mistrza świata...w furii okładano się od początku do końca...

3. Napłynęła też furia wyznawców Państwa Islamskiego w zabijaniu wszystkiego, co się rusza z włączeniem w to dzieci szkolonych od małego oraz demolowaniu świątyń Boga Objawionego...

    Wrócił dziki bolszewizm i obecne poczynania Federacji Rosyjskiej (w Gruzji przesuwają granicę, przeganiają Gruzinów i podpalają "opuszczone" domy). Dołóż do tego wszystkich opętanych intelektualnie wrogów naszej wiary (Urban, Senyszyn, Hartman, itd.) oraz "spółkujący inaczej" z o. Robertem, którzy na Paradzie Grzeszności małpowali procesję świętą oraz profanowali Mszę św. Każdy pamięta czarny marsz Polek żądających zabijania własnych dzieci oraz zwolenników eutanazji.

     Przez godzinę wołałem do Boga Ojca za tych braci, którzy "nie wiedzą, co czynią".

                                                                                                                                    APeeL

09.03.1994(s) ZA ZNIEWALAJĄCYCH NARODY

    Z pragnienie serca biegnę na spotkanie z Panem Jezusem, a wszystkie rogi są obstawione, ponieważ trwają strajki...cóż ja mam do tego jako niewolnik w przychodni? Jakby na ten czas płynie ostrzeżenie od Boga (Pwt4,1.5-9); nauczyłem was praw i nakazów, abyście je wypełniali. Strzeżcie ich, bo one są waszą mądrością. "któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Bóg nasz, Pan, ilekroć Go prosimy?"

    Natomiast Pan Jezus przestrzegał przed zniesieniem nawet jednego z Przykazań! W tym czasie przepływały obrazy wojny na terenach arabskich oraz Federacja Rosyjska z byłą Jugosławią. Tak odczytałem intencję modlitewną, bo chciałem odmawiać moją modlitwę.

   Pozostałem na część następnej Mszy św. i wolno szedłem do pracy, skulony, malutki, daleki od ziemi. Ból zalał serce, gdy zobaczyłem grób zmarłego policjanta - cały w kwiatach...nawet nie wyjętych z opakowań, a przed figurą Matki były sztuczne z przewróconym wazonem.

   Nie cieszy mnie już to życie (w ciele). To nie jest uczucie chorego na depresję, ale świadomość zesłania. Pracę z naporem chorych skończyłem umęczony o 14.30! W tym czasie młodemu człowiekowi narysowałem schemat naszego "Poprawczaka ziemskiego", gdzie Szatan dysponuje mass-mediami i bronią zagłady, aby - przez swoich nieświadomych wyznawców - zniewalać ludzkość.

    Właśnie z radia płynęły głupoty o diecie makrobiotycznej, ale nie wolno mówić o poście! Na to trafiła się matka umęczona jadłowstrętem psychicznym swojego syna! Zacząłem moją modlitwę "za zniewalających narody", a jakby na potwierdzenie tej intencji z telewizji, którą oglądał syn padną słowa prezydenta Jaruzelskiego; "ja nie zniewalałem narodu" (chodziło o stan wojenny).

   Później trafię na art. w „Życiu W-wy” „Nie wszystko było złe, czyli bitwa o pamięć z generałem.” Czerwony sztywniak ocalił przy pomocy WRON trwanie PRL. Dzisiaj, gdy to mam edytować (19.11.2019) mogę powiedzieć, że sprawił trwanie tego systemu dotychczas; chodzi o agentów wpływu, leśnych dziadków (SLD) oraz dinozaurów (PO) z opanowanie wszystkiego; od Domów Kultury (chałtury) do ubeckich samorządów zawodów zaufania społecznego, gdzie są ciepłe posadki z szacunkiem dla kacyków przy zerowej ich odpowiedzialności („państwa w państwie”).

   Te służby zniewalają "swoich" i "tych, co nie z nami". Nie wiedzą, że ich przywódcą jest Szatan, który dzieli i rządzi. Wielu  Polaków wie o co chodzi. Padłem na kolana i w ciemności pokoju popłynie moja modlitwa.

     "Dziękuję Panie Jezu za ten dzień"…

                                                                                                                       ApeeL

 

18.03.1994(pt) ZA TYCH, KTÓRZY NIE KOCHAJĄ PANA JEZUSA

   Tuż po przebudzeniu popłynie "Anioł Pański", a zza kwiatka wyłania się postać Pana Jezusa niosącego krzyż (figurka). Wieczorem syn oddał w złości; "Ilustrowaną Biblię dla młodych", która teraz otworzyła się na dwóch obrazach; 12-letni Pan Jezus naucza w Świątyni Jerozolimskiej oraz na skruszonej niewieście obmywającej nogi Zbawiciela.

   Łzy zalały oczy i w tym stanie zacząłem odmawiać cz. radosną różańca i ze zdziwieniem stwierdziłem, że ta Biblia otworzyła się na; "Zwiastowaniu, Narodzeniu Jezusa i Jego Ofiarowaniu. Serce zalał pokój i wiem, że jest prowadzenie, bo syn otrzymał inną Biblię od żony.

    Bardzo miła była kontemplacja tego zdarzenia duchowego; pastuszkowie, baranki, gołębie, Józef i Matka. Pan wie, że to lubię; "Jezu mój!"

   W pracy miałem serce zalane radością i miłością Bożą do ludzi, a to oznacza pragnienie niesienia pomocy, udzielania porad i pomagania z serca. To nie jest równoznaczne z chęcią do pracy. W tym momencie jest u mnie biedny, ale tak się złożyło, że nic nie mam; "Jezu mój! Jezu!"

   Jakże rozumiem teraz Pana Jezusa, który oddał nam wszystko...w tym Swoje Życie. Wielki ból sprawiają kłótnie ludzi przy laboratorium oraz na moim korytarzu. Cały czas, falami (jak wachlarzem w upał) napływało pocieszenie Boże...

    Niepotrzebnie nakrzyczałem na dziadka z rozrusznikiem serca (inwalida pierwszej grupy), ale to nie było przypadkowe, ponieważ to jeden z niewielu modlących się. Poprosiłem go o ofiarowywanie każdego dnia w jakiejś intencji. Babuszkę ostrzegam, że grzeszy pokusą pracy, innej tłumaczę, że nie wolno zabijać dzieci nienarodzonych, a wielu starszych pocieszam, że mają krótszy czas wygnania.

    Teraz idę w drodze krzyżowej ze świecą i wołam w mojej modlitwie w intencji tego dnia, a ból zalewa serce. Nie wypowiem tego wszystkiego, bo moja modlitwa trwała godzinę (tyle, co rozważania drogi krzyżowej).

    Rano miałem pokusę pójścia na Mszę św. a teraz pięknie śpiewał chór ("Spójrz na krzyż")...wyszło trzech kapłanów, a czwarty miał imieniny. W czytaniach padną słowa o spisku bezbożnych, którzy przygotowują Zbawicielowi haniebną śmierć, bo jeżeli jest Synem Bożym to zostanie ocalony!

    Takie jest myślenie ludzi zaślepionych nienawiścią, która trwa dotychczas! Łzy zalały oczy podczas Ps 34; "Pan zawsze jest bliski dla skruszonych w sercu"...właśnie mam takie serce, siedzę malutki, skulony, a łzy lecą na ziemię.

    Pan Jezus wskazuje na swoje posłanie od Boga Ojca i uchodzi od pojmania. Płynie pieśń; "Panie, Ty widzisz krzyża się nie wstydzę." To słowa wprost ode mnie do Pana Jezusa. Naprawdę z radością uczestniczyłem w drodze krzyżowej po kościele!  Przypominają się słowa Vassuli, że słowami nie można wyrazić naszej miłości do Pana Jezusa, do Jego łask i dobroci! Takie jest teraz moje serce.

   Chwilkami chwytam się za twarz, cały czas mam zamknięte oczy, zalane łzami. Te łzy lecą strumieniami, ponieważ dziewczęta śpiewają; "Wystarczyła ci uboga sutanna" (dla kapłana), a w moim sercu i myślach biały fartuch, który dał mi Pan Bóg! Nagle przed Eucharystia ból duchowy ustąpił, a serce zalała wielka radość Boża!

    Z miłością mogłem patrzeć na Pana Jezusa z Sercem, obraz Matki oraz piłę przy nogach św. Józefa przypominającą mi zmarłego ojca ziemskiego. Zaczynam wołać; "za tych, którzy nie kochają Ciebie, Panie Jezu". To ogrom ludzi z rodziny, otoczenia i ze świata.

    "Jezu! Jezu! Proszę Cię...przyjmę za nich jakieś wyrzeczenia, bo wiara ojca kończyła się na krzyżyku i obrazku, a dziadek był alkoholikiem."

    Kapłan z Ciałem Pana Jezusa podszedł z boku do kolejki...wprost do mnie! Nawet nie zdążyłem uklęknąć i przeżegnać się. Ponownie popłakałem się, ale teraz ze szczęścia z krzykiem, że; "Pan Jezus podszedł do mnie. Sam Pan Jezus podszedł do mnie. Jezu mój. Jezu!" 

W radość Bożej wzrok zatrzymał wizerunek Ducha Świętego nad ołtarzem, a z wdzięczności zapaliłem lampki pod moim krzyżem. "Dziękuję Panie Jezu za ten dzień."

                                                                                                                             APeeL