Wczoraj poprosiłem Boga Ojca w sprawie moich wkładów w Banku Spółdzielczym, który upada. W nocy śnił się niedźwiedź, a to zapowiedź kłopotów. Nie wiem czy brać wolny dzień, bo trzeba jechać do banku w innej miejscowości. Nastawiłem budzik na 6.30 ale z nieba obudzili o 6.00. To oznaczało, że mam brać wolny dzień.

    Przy banku wzrok zatrzymała stare drzewo, spróchniałe w środku. Przy okazji zabrałem syna, a to była ochrona, bo wiozę pieniądze do innego banku. Po przekazaniu ich do innego banku łzy zalały oczy, a ja widziałem w tym pomoc Boga Ojca. Teraz wzrok zatrzymało spróchniałe drzewo z plombą cementową...sam zobacz.

    Wszystko trwało godzinę. Trafiłem do szpitala i przychodni w Grójcu z brzydkim budynkiem administracji, a w przychodni kolejki z udręczeniem ludzi. Z płaczem wołałem: „Tato! Tatusiu! Dziękuję za Twoją pomoc i ochronę”.

   Podczas powrotu odmawiałem cz. radosną różańca...za dzieciątka, a z włączonej kasety płynęła „Fletnia Pana”. Po drodze trafiłem na wypadek (zderzenie z samochodem ciężarowym z przyczepą napełnioną cementem)...ofiary nieostrożności, bo pada i jest ślisko. Zabrałem pijaka bez grosza, który zaspał do pracy i bardzo dziękował. Z pobocza "patrzyły" figury Matki Bożej, mojej „Pocieszycielki” dającej pokój i radość, w domu w skrzynce na listy był m-k „Niepokalana”.

   Pragnąłem modlitwy, ale nie znałem intencji modlitewnej. Nagle nadeszła pomoc, bo z „Prawdziwego życia w Bogu” (tom III) Matka Boża powiedziała do mnie: „Powierzcie Mnie swoje problemy i swoje cierpienia, a On was pobłogosławi.

   To prawda, bo obecną sprawę poświeciłem Tacie, a On to wszystko ułożył. Przecież możesz „złapać koło”. Dodatkowo trafiłem do matki ziemskiej, której brakowało leku.

   Na Mszy Św. „patrzył” wizerunek Ducha Świętego, a stałem przy stacji „Zdejmowanie Pana Jezusa z krzyża”. Przypomniał się krzyż przydrożny z wyjętym gwoździem...to efekt moich modlitw uwielbienia i miłości Ojca Prawdziwego oraz podziękowania za uzyskaną pomoc.

   Podziękowałem także za mieszkanie córki, a w ręku miałem stary klucz do drzwi. Ilu woła i prosi Boga i powierza swoje sprawy, a później zapomina o podziękowaniu, a nawet o Bogu Ojcu...odrzuca Go!

   Czas na Eucharystię, a słodycz zalała serce i duszę...z pragnieniem modlitwy. Ja żyję tylko dla Boga i spraw innych, a moim domem jest Niebo z pragnieniem świętości. Nagle jest potwierdzenie intencji modlitewnej: „kto się w opiekę odda Panu swemu /../ ma obrońcę Boga.”

    Płynie program telewizyjny: „Teraz Wy – w blasku czy w cieniu?”...o dzieciach ważniaków! W ręku „Dzienniki” S. Kisielewskiego, który widział głupotę bolszewików. Wspomniał o ich ponownym dojścia do władzy, a ja ujrzałem - w Świetle Ducha Świętego - łaski spływające na mnie od Boga Ojca...po nawróceniu!

    Normalny człowiek nie ujrzy tego, bo wszystko przypisze sobie i swojej zaradności. Na kolanach podziękowałem Bogu Ojcu za ten dzień…

                                                                                                                                    APeeL