Wieczorem w ręku znalazł się wizerunek Pana Jezusa z Najświętszym Sercem i Monstrancją. Teraz, gdy wychodzę na Mszę św. uśmiecha się Pan Jezus z Całunu. Ja mam być uczestnikiem zbawiania...”Prowadź mnie, Panie, Swą drogą odwieczną”.

    W czytaniach Pan Jezus wskazuje na znaki, które powinny rzucić nas na kolana. Ja wiem o tym. Kapłan mówi o kuszeniu przez świat oraz o miłości Boga do nas i Eucharystii. ”Kochajmy Pana, bo serce Jego”.

   Komunia Święta pękła w 1/3 części, a to znak wielkiego utrapienia. Jakiego? Pan wskazuje zarazem, że będzie dzisiaj ze mną. Tak się stanie, ponieważ skończę pracę o 18.00, a Zły zalecał przybycie wieczorem na litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa.

   Wszystkim dawałem, co mogłem i co im się należało. Pan Jezus wyraźnie pomagał. Na szczycie przyjęć pacjenci sami pisali sobie recepty oraz potrzebne dokumenty. Nie było kłótni i stała karetka dla ciężko chorego (rzadkość).

   Wróciłem do domu w ciemności i deszczu. Dziwne, bo włączyła się stacja TV Niepokalanów z wizerunkiem Matki Zbawiciela, której ofiarowałem ten dzień ciężkiej pracy... 

                                                                                                                             APeeL