Mam modlić się; za żyjących bez Pana Jezusa i za rodzinę, a tak się składa, że cała rodzina żyje bez Boga. Dzisiaj imieniny żony, muszę być na Mszy św. o 7.30. Zły podsuwa fałszywą intencję...

    Padłem na kolana, płynie R. Pana Jezusa...szczególnie koi powtarzanie "Ojcze nasz". Co do minuty zdążyłem na moją Mszę Św. W wołaniu - nie wiem dlaczego - przekazuję wszystko, co posiadam Panu Jezusowi. Czynię to z głębi serca i tak czuję, bo tutaj naprawdę nie ma nic mojego. Po chwili płyną słowa Psalmu 100..."On Sam nas stworzył, Jego jesteśmy własnością, Jego ludem /../."

   Przepływa cała moja rodzina, żyjąca matka i zmarły ojciec, a także dalsza rodzina z duszami zmarłych! To odbywa się w błyskach dających odczyt dzisiejszej intencji. Przepływa ich zagubienie, wdowieństwo siostry, życie tylko tym światem i właściwie zguba...to jest smutne, ponieważ osobiście nie mam żadnego wpływu na przebieg ich życia. Jeżeli próbuje mówić o wierze to jestem strofowany, że "wciąż to samo"!

    Jakże chciałbym zostać w Domu Pana, ale czas nagli, a Szatan po takich przeżyciach podsunie jakieś sztuczki. Tak się właśnie stało, bo dzisiaj jest nawał ludzi i sztuczny tłok...przedłuża się zapisywanie recept jednej pacjentce, wpada "umierająca" (przy jej pomocy można orać)...to jej stały trick!

    14.00 wcześniej wiedziałem, że w domu uda się wszystko zapisać...za żyjących i za dusze zmarłych członków mojej rodziny! Serce zalewało wielkie pragnienie ucieczki od świata, ale właśnie mam wyjazd karetką...jedyny wyjazd tego dnia!

   Wróciłem, padłem na kolana, popłynie moja modlitwa aż do św. Agonii Pana Jezusa. Dzisiaj wypiłem tylko kawę, zimno...właśnie płynie smutna relacja o samobójstwie chłopca z Szydłowca (został w klasie) przez rygorystyczną nauczycielkę.

   Ja rozumiem to, ponieważ taki był mój syn, a teraz pracuje...cóż dała mu nauka? Przelotność wszystkiego wyraża się w opadających z topoli żółtych liściach. Za tym oknem słychać krzyk kotka, któremu umorusani robotnicy przywiązali ciężar do ogona. Cieszą się...jakieś diabelstwo, ponieważ smaży się właśnie smoła.

    Z pism medycznych wyziera zalew informacyjny przekraczający możliwości percepcji mózgu. Ile jest tworzonych preparatów ratujących c i a ł o, a głównym lekiem jest Miłość Pana Jezusa... "Jezu mój! Jezu! nikt Ciebie nie chce!"

    W tym smutku padłem na kolana i płynie "św. Agonia" w intencji tego dnia. Napływają dusze zmarłych i grzeszących za życia. Pojawiło się dwóch braci ciotecznych, zmarłych i potrzebujących wsparcia modlitewnego: "Ojcze! Wspomóż ich, nie patrz na ich grzechy...nie wiedzieli, co czynili". Z tego bólu ponownie płynie różaniec Pana Jezusa z chęcią oddania życia w potrzebie.

   Dzisiaj Pan dał wolne. Prosiłem o taki wypoczynek, nie ma chorych. Wieczorem myśl uciekła do żony...jakie kłopoty miałbym, gdyby mnie zostawiła! W tym momencie otwieram "Kalendarz Maryi Niepokalanej" na słowach o poczęciu Pana Jezusa z Ducha Św. Jeszcze bardziej zadziwiony słucham relacji z radia Maryja o nierozerwalności małżeństwa.

   Podziękowałem Bogu Ojcu za ten dzień...

                                                                                                                 APeeL