Dzisiaj są imieniny żony. Idę na Mszę św. o 6.30. Mam pragnienie przyjęcia św. Hostii w jej intencji, ale w stanie czystym. Trafiłem na kapłana, a łzy zalały oczy. Podziękowałem za dobrą żonę, kupiłem słodycze, a później pomodlę się za nią...

    Szykuję się na dyżur, a syn czyta żonie swoją pracę o turystyce w okresie działania terrorystów. Poprosiłem o ochronę na dyżurze. Podczas zmiany dyżurantów strasznie przeklinał kolega opuszczający „Rkę”, a drugi zionął alkoholem.

    Parno, gorąco, ale dyżur jest spokojny. Kolka nerkowa oraz wyjazd do zwłok powieszonego. Nie można się zdrzemnąć, bo wpadają roje much, a chirurg strasznie trzaska drzwiami (gabinet za ścianą).

   W ręku mam art. o luteranach, którzy wrócili do naszego kościoła, a „Gazeta wyborcza” pisze po swojemu o przestępcy, że „Bóg mu pozwolił”...

    Matka Boża Pokoju zaleca, aby prosić o łaskę wiary. Wzrok zatrzymał Pan Jezus na drodze krzyżowej padający pod krzyżem. Z serca wyrwało się wołanie:

- Chryste bądź ze mną, we mnie, za mną i przede mną

- Bądź w sercu tego, który myśli o mnie

- Bądź w oczach tego, który patrzy na mnie

- Bądź w uszach tego, który słucha mnie

- Bądź w ustach tego, który mówi do mnie...

                                                                                                                                  APeeL