Bardzo trudne jest życie zawołanego lub wybranego przez Boga Ojca. Nigdy już nie będzie miał spokoju, bo w sumieniu nie da się pogodzić pragnień duszy (Królestwa Bożego) i ciała, które ciągnie wszystko, co ziemskie. 

   Nawet normalne bycie z żoną ("jednym ciałem") wywołuje rozterkę, bo ten akt powinien służyć stworzeniu potomka, a nie przyjemności. Tak jest u zwierząt, a my to wypaczamy. Duża część ludzi wyznaje bożka erosa...nawet nie wspominam o "spółkujących inaczej" (ohydzie spustoszenia w Oczach Boga naszego).

  Dusza pragnie czystej, a nawet świętej Miłości Boga, a ciałko swoje. Sam wiesz, co to oznacza...często włosy stają na głowie przebijając czapkę.

   W tym czasie masz świadomość czystości, którą wyraża św. Józefa z białą lilią. Przepisuję to 20.07.2019 z takim samym sercem jak wówczas, a z radia płynie śpiew (Santo California - Tornero); "
Jesteś moim życiem /../ moja kochana /../ myśl o mnie zawsze /../."

    Wyrzuty dotyczące łamania "czystości" może podsuwać także Szatan, który nie lubi miłości małżeńskiej. Po chwilce nakłoni do samogwałtu. To śmiertelny bój...nie dla ludzi normalnych. Można go przegonić przekazaniem wyrzeczenia na ręce Pana Jezusa. 

    Dyżur w pogotowiu zacząłem z modlitwą "Ojcze nasz" i różańcem na kolanach...walka o dzień zaczyna się od rana. Przybyła rodzina, której zaleciłem modlitwę o ustąpienie niejasnego uczulenie...właśnie przekazali, że pomogła chorej woda z rzeki. 

Jak wielkie jest wasze zaślepienie i mała wiara! Tobie, mała córeczko (9-letnia) wskazuję, że to Matka Boża zmazała twoją chorobę po wołaniu do Jej męki...

    Zbliża się transmisja mszy radiowej; "Panie Jezu! nikt Ciebie nie chce, a wszyscy wokół to chrześcijanie, a nawet katolicy." W tym czasie siedzą i gadają o niczym, klną, a kolega głośno chrapie!

    Ks. Józef Zawitkowski podziękował za deszcz i wskazał, że staniemy przed Panem w nagiej prawdzie! Po chwilce - mówił do Boga językiem poety - od ryb i ptaków, a ja popłakałem z twarzą w dłoniach!

    Serce zalał pokój i przez 2 godziny przygotowywałem moją modlitwę (w instruktażu) oraz wołałem do Boga pod wielkimi i szumiącymi drzewami,a zważ, że to było "w pracy". Później trafiłem na nabożeństwo "Adwentystów Dnia Siódmego", gdzie płynęły piękne słowa i pieśni, a na zakończenie krzyk radości; "Marana tha - Pan przychodzi!"

   Dodatkowo badałem chłopczyka z porażeniem mózgowym, który słabo chodzi. Zaleciłem, aby cała rodzina przyjęła w intencji jego samodzielnego chodzenia cierpienia zastępcze, modlitwy, prosiła też Matkę Bożą.

   Podczas transportu dziecka potrąconego przez samochód - serce zalała tęsknota za Bogiem Ojcem -z pragnieniem oddania życia dla Pana Jezusa. Nie wytłumaczysz tego żadnym językiem. Nic nie mogło mnie ukoić...wołam tylko; "Ojcze Wszechmocny, którego jest wszystko i wszyscy. Ty dałeś Swojego Syna, Jezusa...Jezu, Jezu, Jezu!"

    W tej tęsknocie nadeszła pomoc w postaci Mszy Św. o 18.00. Tak jest, gdy oddasz Panu Jezusowi chwilkę własnej przyjemności, zrezygnujesz z czegoś dla Niego, przekażesz Mu swój dzień życia. Pan odda Ci to z nawiązką.

   Teraz siedzę skulony i słucham słów kapłana, że moim obowiązkiem - jako Apostoła Jezusa - jest wychodzenie do innych, głoszenie Ewangelii...nie wolno mi zamykać się w sobie, zakopać tego talentu.

   W prośbie modlitewnej wstawiłem się za transportowanym dzieciątkiem i jego matką...poprosiłem też o pokój dla rodziny i pogotowia. Po przyjęciu Eucharystii w serce wpadały słowa pieśni śpiewanej przez chór; "z daleka do Ciebie przychodzę i wciąż szukam Ciebie!"

                                                                                                                            APeeL