Sąsiad malujący balkon dał mi natchnienie do wykonania podobnych prac, a dzisiaj, gdy to przepisuję (25 kwietnia 2019 r.) już inny czyści do żywego metalu balkon. Wcześniej zmieniał dobre rury na "złote", a ja muszę uzupełnić ubytek w suficie łazienki.  

     Moją pracę ofiarowałem za tych, którzy o nic nie dbają. Wszystko powinno być piękne, ale dodane do duszy dążącej do świętości...

    Napłynął obraz Pana Jezusa Miłosiernego oraz rozmowa z kolegą, który stwierdził, ze jestem fanatykiem religijnym. Potwierdziłem, że jestem fanem Pana Jezusa...aż do śmierci, wielbiący Go z całego serca i duszy. Mój fanatyzm to modlitwy za innych, ofiarowane Msze św. i Eucharystia...

    Dzisiaj każdy może zobaczyć fanatyków z Państwa Islamskiego oraz "leśnych dziadków" z SLD kochających TVN oraz Związek Republik Europejskich...fanatyków komunistycznych oraz dinozaurów z Pełnych Obłudy!

    15.00 padłem na kolana odmawiając modlitwę przebłagalną za „braci odłączonych”, bo oni rozrywają Serce Pana Jezusa!

    Ziąb i wiatr, podjechałem do małej suczki z piątką szczeniaków. Rzuciłem jedzenie, które połknęła w 5-7 sekund. Ze strachu nie opuszcza „swoich dzieci” i musi głodować, bo obok kręci się „misiek”, który  może je zagryźć.

   Niektórzy mają samochody, dobre nogi i nie idą do Kościoła, a przybywają tam utykające babcie...często z daleka. Na Mszy św. trafił się też ograniczony umysłowo...podczas przekazywania znaku pokoju z nim najbardziej się uścisnąłem. Poprosiłem Boga, aby obdarowani i ci, którzy zboczyli z drogi „wrócili z serca do wiary".

     Do odprawiania nabożeństwa wyszedł mój kapłan, pochylił się i z namaszczeniem pocałował Ołtarz św. a słowa Konsekracji wymawiał z wielkim uwielbieniem Pana! W tym czasie „patrzył” na mnie św. Józef z Dzieciątkiem, witraż Jana Chrzciciela nad Jezusem w Jordanie, a także Matka z małym Jezusem. 

    To sekundowe błyski w sercu dające niezwykłe przeżycia. W takich chwilkach mam m o c, która pozwala przyjąć każde cierpienie...nic nie może mnie złamać! W tej chwilce święte stało się poranne cierpienie, a teraz poprosiłem Boga, aby kuszenia tego kapłana przeszły na mnie...

   Po Eucharystii zapadłem się w siebie i wołałem: „Ojcze, jakże obdarzasz!” Podziękowałem za całe prowadzenie dnia dzisiejszego, wydarzenia przed i w czasie świąt. Popłynie koronka do św. Ran i św. Krwi w intencji grzechów rodziców chrzestnych. Teraz trwa rozmowa z żoną:

  • Boisz się śmierci?

  • Tak jak wszyscy!

  • To nieprawda, przecież każdy święty marzył o połączeniu się z Panem Jezusem, znasz przecież zapisku s. Faustynki.." kiedy mnie Jezu zabierzesz ? "

  • Tak, ale ona była bardzo chora !

  • Zły mówi przez ciebie, że ona prosiła o śmierć, ponieważ miała dość życia ziemskiego z powodu złego stanu zdrowia !!

  • Odejdź! Moje serce zalał wielki smutek, bo nawet najbliższa osoba atakuje...nikt nie głaszcze po głowie za wiarę w Pana Jezusa...

    Uciekłem do oddzielnego pokoju i na pocieszenie czytałem modlitwy („Tajemnicę Szczęścia”), gdzie na stronie „Ojcze nasz” były piękne słowa: „Ojcze nasz, Któryś Jest wszędzie...spraw, aby wszyscy ludzie poznali Ciebie...Ojcze mój wybaw od wiecznego potępienia ".

    W pewnym momencie chwyciłem twarz w dłonie i wołałem do Pana Jezusa w intencji braci odłączonych„Jezu mój, miej miłosierdzie nad nimi...przyjmij ich, obmyj, zanurz w Twoich Świętych Ranach". 

   Jak wielkim darem jest koronka do Miłosierdzia Bożego, ale Zły bardzo przeszkadza w tej modlitwie. Nagle ujrzałem, że mam być prowadzony przez Boga także w modlitwie, bo wołania obowiązkowe (ustne) nikomu nie są potrzebne…

                                                                                                                        APeeL