Wielkanoc

    Zerwałem się ze snu w którym prowadziłem życie pełne kłopotów...oto widzisz gabinet kierowniczki, gdzie przez ściany słyszy gadanie o mnie oraz ból w sercu z powodu tego, że nie jestem czułym ojcem.  Nie wiem na ile to starość, ale spokojnie śpiący nie znają otrzymanej łaski!

    Padłem na kolana i zawołałem; „Ojcze! Dlaczego nawet sen umęczy, przecież kiedyś z tego powodu umrę! Ty, Ojcze możesz wszystko, a pragnę być dla Ciebie...”.

     W tym momencie napłynęła osoba porażonego, który pragnie śmierci! Wołałem coraz czulej, a pojawiła się postać o. Pio. Jeszcze obraz serca przebitego strzałą miłości, które dziewczyna narysowała pod oknem chłopaka oraz okładka mojej książki „MY”...z pękniętą na pół (od upadku krzyża) wielką figurą Pana Jezusa!

    Wróciła wczorajsza Rezurekcja z zimnem i przyjęciem Św. Hostii w „przepychance” z brakiem przeżyć duchowych. Spotkanie z Panem Jezusem wymaga intymności, przestrzeni, ciszy. To nie jest relacja telewizyjna tow. Putina, który w cerkwi zastępuje Boga naszego.

    Pozostaliśmy w pustym kościele. Nie ma mnie dla świata, nie mogę wyjść i pragnę bycia z Panem Jezusem do końca świata i jeszcze dzień dłużej. To pragnienie jak w pierwszej miłości...jak na napisie, który zrobiła dziewczyna „Kocham Cię”.

    Podjechałem pod „mój” krzyż Pana Jezusa, ale chciałbym jechać i jechać tam, gdzie zaprowadzi mnie Pan i być tylko z Nim. W telewizji pokażą samotnika...jakże pragnę tego w tej chwilce. Wyobraź sobie moje cierpienie, gdy na co dzień nie mam najmniejszej intymności, bo nadal jestem „wrogiem ludu”. Taki los, który trzeba przyjąć.

    Na ten moment Pan Jezus mówi do s. Faustyny, że nie ma innej prostej drogi do Nieba...jak cierpienie. Wiem o tym, bo ci którzy żyją tylko tym światem też cierpią, ale to często jest krzyż diabelski!

     Jak doszedłem do odczytu tej intencji? Męczyłem się z połączeniem kabli...

                                                                                                                               APeeL