Tuż po przebudzeniu zawołałem „Panie Jezu dziękuję Ci za pokój o który prosiłem i otrzymałem od Ciebie w tym tygodniu”. 

   „Ojcze mój! Najlepszy i Jedyny...to Twoja łaska i dobroć sprawiły, że teraz w pracy mogę modlić się w ciszy (w pogotowiu mam oddzielny pokój w którym mogę się zamknąć). Dziękuję za Twego Syna, Pana Jezusa...za Matkę, Maryję, za Aniołów i Świętych. Dziękuję też za kapłanów i kościół. Dziękuję Ojcze mój, który Jesteś w Niebie!”...

   Zaczynam moją modlitwę, a przy słowach „Chwała Ojcu i Synowi i Duchów Św.” zostałem uniesiony, pogłębił się oddech oraz napłynęło wielkie pragnienie przyjęcia Eucharystii. Napłynął obraz wczorajszej okruszynki Eucharystii, którą chciałbym otrzymać dzisiaj...to prawdziwy chleb dla mojej duszy.

    Łzy zalały oczy i nic więcej nie da się powiedzieć, bo jest to tak, jak w pierwszej miłości: siedzisz obok ukochanej i cały świat cię nie obchodzi. Dodatkowo Pan obdarzył mnie świętą ciszą, a za oknem pogotowia śpiewały ptaszki...

   Z łaski Boga oglądam „Jeden dzień życia Pana Jezusa” w którym pokazano wjazd Zbawiciela do Jerozolimy, Ostatnią Wieczerzę i łamanie Chleba z którego leciały kruszynki, a z moich oczu popłynęły łzy! Pokazano też przebieg Męki Pańskiej. Nie wypowiesz moich cierpień: „Jezu!...Jezu!...Jezu!".

   Zadziwiony siedziałem w ciszy. Bóg wprost mówił, aby być z Nim, pamiętać o Nim. Przecież to wszystko jest Jego i może każdemu dać, co zechce lub to, o co zostanie poproszony!

   Po tych chwilkach zaczął się młyn ziemski. Teraz Matka Boża ponownie zawiodła mnie do ojca w szpitalu (miałem wyjazd), a serce zalała radość, ponieważ pojednał się z Bogiem.

    „Ojcze! Dziękuję Ojcze!...dlaczego mnie opuściłeś, dlaczego jestem tutaj?” Jeszcze raz za wszystko podziękowałem, a podczas bicia dzwonów kościelnych przypomniała się rocznica śmierci córeczki Marty.

    Na wyjeździe do odległego porodu popłyną zaległe modlitwy. Sanitariusz ma czyste sumienie, ponieważ teraz żyje miłością...po rzuceniu sakramentalnej żony: "tamto małżeństwo rozpadło się, ponieważ nie wołał pan do Matki o pomoc!"

     Wczoraj śniła się dr Zofia Kuratowska (senator). Zły przedstawił ją jako normalną kobietę, dobrą gospodynię i żonę, która świetnie gotuje. Zobacz sztuczkę: „ona nie jest taka zła”. Uczynił to z premedytacją, ponieważ - jako lekarka na takim stanowisku - jest niezwykle groźna: opowiada się za zabijaniem dzieci nienarodzonych! 

   Teraz mam artykuł o mistrzu Gieorgiju Kruszewie, który ma dar uzdrawiania. To był czas mojego zainteresowania tym darem (lekarz i do tego uzdrowiciel). Nie wiem z jakiej strony pacjentka miała natchnienie, aby przekazać mi ten artykuł?

    „Matko! Nie będę o nic prosił, za wszystko dziękuję. Każdy ma inne powołanie u Stwórcy...ja miałem posprzątać przy Krzyżu Pana Jezusa i zapalić tam lampkę!” Później - po zapytaniach - uzyskam odpowiedź: przecież uzdrawiasz dusze ludzkie!

    Tak, bo my zdrowie kojarzymy z ciałem (psyche i soma), które na nic się nie przyda. Mało uzdrawia dusze (modlitwami, cierpieniami zastępczymi), bo od „charyzmatyzmu” (zielonoświątkowcy) jest niedaleko do szamanizmu z którego korzystają politycy.

   Wracając do pragnienia Eucharystii napłynął obraz Konsekracji w obozach śmierci, gdzie kapłan miał kawałeczek chleba i podawał okruszynki...popłakałem się po 25 latach!

                                                                                                                              APeeL