Środa Popielcowa

   Podczas koszmarów sennych zapamiętałem zebranie...na którym nie zabrałem głosu z powodu postu (wyrzeczenie). Zerwało mnie pragnienie, ale odrzuciłem pokusę picia piwa.

   Tuż przed Mszą Św. poranną do mojego zniechęcenia Szatan dołożył żonę, która powiedziała, że codzienna Msza Św. nie jest obowiązkowa. Padłem na kolana i poprosiłem Boga Ojca o przyjęcie mojego wyrzeczenia: milczenia...chodzi o to, abym świadomie nie gadał i otrzymał pomoc w pokusie. Wówczas grzechem będzie gadanie po ostrzeżeniu. „Wielka to wada, gdy kto dużo gada!” Właśnie zapomniałem się i opowiadam żonie o spotkaniu z kapłanem w świątyni.

    Dzisiaj jest targ („święto dyszla”), ludzie żyją tym światem, lubią zbiorowiska ze znajomymi. Podczas modlitwy trafiłem na wiezioną krowę z cielątkiem. Z serca zawołałem: „Matko spraw, aby trafili do dobrych ludzi, a to dziecko krowy zachowało życie." Szkoda, że tej metody nie stosują ekolodzy...dla których jedno gniazdko jest ważniejsze niż dobro ludzi.

   Czekałem przed kościołem, a z głośnika napłyną słowa, że „z oczyszczonymi duszami czekamy”. Wraca sprawa milczenia, bo „po mowie poznasz go”. Zły napada z mocą i podsuwa, że „ciągle trwają msze za tego ormowca” z obrazem jego przybycia z milicją do pogotowia.

   Większość faktycznie unikała pokazywania się z milicją - woleli czynić to dyskretnie. Pomoc podpowiada, że „dzięki tej mszy jesteś za darmo na spotkaniu z Panem Jezusem!" Zły nie rezygnuje i podsuwa mi obrazy niewierzących sanitariuszy żartujących z popiołu.

    Właśnie kapłan wykonał na mojej głowie „krzyż z prochu", a serce zalała radość i pokój...jak po przyjęciu Eucharystii! Nie jest lekko, bo przy mnie głośno "pięknie" śpiewa głucha babcia, bo kto śpiewa ten modli się podwójnie...uciekłem na drugą stronę kościoła.

   „Panie przyślij mi Anioła Milczenia” i w tej intencji Eucharystia! Właśnie „mój” kapłan podaje mi Ciało Pana Jezusa, a siostra w tym czasie śpiewa: „On za ciebie oddał Swoje Życie i bardzo ciebie kocha”.

    Wyszedłem całkowicie odmieniony wołając „za dusze ciche i pokorne”...jakże to wszystko ułożone! Spokojnie przyjmuję pacjentów, nikt nie wręcza darów...nawet trafił się budowniczy krzyża! Pojawiła się niechętna chórzystka...za nią wołałem wczoraj, aby „Matka objęła ich wszystkich”. Nie wdaję się w dyskusje, a gdy „wywiadowca” pyta o sprawy kraju...czekam na sygnał z Nieba, a napływa „tunika Pana Jezusa” i o tym mu mówię!

    Po przyjęciach chorych serce zalała miłość i pokój...nie zna świat tego uczucia. Płyną modlitwy, a w milczeniu słucham „mowy z Nieba”. Mam zabrać maszynę i wszystko przepisać, bo będzie spokój (nie będę „walił” żonie w domu). Tak się stało i dzięki temu czytasz to dzisiaj.

   Na UKF-ie trafiłem na słuchowisko Andre Gide "El Hadżi, czyli traktat o fałszywym proroku", gdzie padły słowa do mnie:

   „/../ między tobą i Mną nie może być mowy o żadnym znaku...przed tobą nie jestem bowiem ukryty...troszczysz się o Mnie - wiem o tym, ale za mało o mój lud, bo przecież zna Mnie tylko przez ciebie...ukazuję mu się z twoją twarzą i twoim głosem, za mało mówisz do ludu! Jak więc możesz się domagać, abyś Mnie kochał!"

    Tak mówił do mnie Pan mój...Ojciec Jedyny i Prawdziwy. Nie wiem czego dotyczyło słuchowisko...nic mnie to nie obchodzi! Wiem już, że nie mogę już normalnie żyć, ale nie wiem jaką iść drogą?

                                                                                                                                      APeeL