Już dawno nie miałem tak wiele pracy, którą skończyłem o 16.10. Dziwne, ponieważ - jadąc w celu nakarmienia bezdomnych psów - nie zatrzymałem się przy prawie śmiertelnie potrąconym człowieku (chodziło o to, aby „być”)...przy którym bezradnie kręcili się świadkowie. Po chwili przybyło pogotowie, a gdyby nie było karetki.

   Na domiar przybędzie jego matka, bo syn alkoholik jest nieubezpieczony, a ma złamanie czaszki...odzyskał już świadomość. Dodatkowo matkę nikt nie zawiadomił przez dwa dni. Słyszała o wypadku, pytała sąsiadkę, bo syn nie wrócił do domu...nawet jej córka była przy wypadku!

   Pan pokazał mi jasno zły czyn, a zważ, że jestem już przebudzony. Wstydziłem się też przyznać, że nie pomogłem...to też nie było chwalebne. 

   Ta kobieta mówiła mi o wielkich cierpieniach, które przechodziła w życiu: utrata męża, czwórka dzieci, często nie miała pieniędzy na żywność, obecnie nie ma zdrowia, a syn jest w szpitalu. Ja wiem, co oznacza bieda. Dzisiaj wielu ludziom jest bardzo dobrze! Może taki zobaczyć siebie w tym kontekście...

    Pacjentkę bez nogi maltretowałem pytaniami dotyczącymi co czuje w nodze, której nie ma! Ja mam tą nogę! Ona mnie boli, swędzi, niekiedy uciska pod kołdrą...muszę wówczas ją przekładać. Wówczas dopiero stwierdzam, że jej nie mam. Córka pielęgniarka bardzo często musi dawać jej zastrzyk  z pyralginy...z powodu bólu!

    To jest to! Umierasz, wiesz lub nie wiesz o tym, dotykasz ciała masz, wszystko czujesz, a więc żyjesz! Jeżeli ktoś umrze w nocy...budzi się i żyje! Szoku doznaje dopiero w kontakcie ze znajomymi, którzy całkowicie nie reagują na niego! On ich widzi i słyszy, a oni są zablokowani...

                                                                                                                       ApeeL