Jadę do kościoła, a serce zalewa miłość do Boga, rodziny i braci ziemskich. Z relacji Antonelli Mocciu („Nieprzewidziane powołanie”) wynika to, co wiem: poza Bogiem „wszystko nie ma żadnej wartości”.

    Naprawdę tak jest, ponieważ celem naszego życia jest zbawienie duszy, a dążenie do jakiegoś celu ziemskiego - bez Boga - nie ma żadnego sensu. Ile wytrwałości jest w sługach pana ziemskiego, którzy już od rana czuwają w oknach...”Panie Jezu! zmiłuj się, przecież to dobrzy ludzie”. Kościelny też nie naleje wody, ale służy....”

    Płyną czytania o sprawach przemijających, „wielkości ziemian” i Królestwie Niebieskim. Pocałowałem breloczek z s. Faustyną, a po przyjęciu św. Hostii - przez witraż - na moją osobę padła światłość. Jak opisać stan mojej duszy i serca zalanego słodkością?

     Okaże się, że dzisiaj czeka mnie ciężka praca w przychodni i na dyżurze w pogotowiu. Nim się obejrzałem wybiła 14.40...szybko, szybko. Już pędzimy do młodego człowieka, który wybił sobie oko. Cieszył się, bo to pierwszy dzień pracy. Gwóźdź z zerwanej poziomicy uderzył go w oko. Dziwne, bo był u okulisty, który nawet nie dał mu skierowania do szpitala i tak trafił do domu!  

   Wracamy po przekazaniu chorego, a  przez radio wzywają do ostrego dysku...pacjent nie może się ruszyć. Umęczony zasnąłem w karetce. Odczytałem intencję modlitewną, ponieważ wróciły sprawy z przychodni:

1. dzisiaj badałem niemowlęta przed szczepieniem (przykład bezradności)

2. przyszła pacjentka, której specjalista zapisał bardzo drogie leki, a nic nie powiedział

3. wezwano mnie do leżącego, który wyrwał sobie cewnik...

  Teraz jestem u 11-latka, którego wczoraj badał pediatra, a dzisiaj chirurg. Chłopiec doznał urazu głowy ze wstrząśnieniem (stłuczeniem) mózgu. Płacze samotna matka zaniepokojona obrzękiem jego twarzy. Zabrałem go do szpitala.

   Przejeżdżamy przez tory kolejowe, a kierowca opowiada o samobójcy, którego zauważył maszynista pociągu, ale nic nie mógł zrobić.

    Dla odpoczynku badam korpulentną panią z ciężką migreną, która wymiotuje. Po zastrzyku żartujemy, że taka waga dobra jest przy ubijaniu kapusty. Wezwano nas na policję...do chorego psychicznie, który uciekł ze szpitala. Wcześniej widzieliśmy go, gdy szedł spokojnie wzdłuż drogi (20 km).

   Znowu dla odmiany trafiam na festyn ludowy, gdzie młody człowiek leży na parkiecie po upadku na tył głowy. Zabawa trwa: gra muzyka, a ludzie tańczą. W czasie powrotu ze szpitala mamy skręcić do rodziny nagle zmarłego...zdrowego staruszka. Rodzina prosi, aby go ratować. Kapłan odmawia modlitwy, a ja pocieszam całkowicie zaskoczoną babcię z rodziną.

    Prawie północ. W tv płynie informacja policji, bo znaleziono zwłoki nieznanej dziewczyny. Jakże Pan ukazuje naszą i moją bezradność. W żadnym przypadku nic nie mogłem uczynić.  Podziękowałem Bogu za ten dzień.

   Zrób film: daj błyski obrazów, nałóż na te  zdarzenia moje myśli i wołanie modlitewne do Boga naszego.                                                                              APEL