Narodzenie NMP

MB Siewnej.

   W nocy (o 3.00) padłem na kolana i zawołałem: „Matko! Och Matko! Dlaczego ma to wszystko ukazane? Jak wielkie jest Twoje cierpienie, gdy to wszystko widzisz z Nieba!” Później na nabożeństwie padną słowa: "Szczęśliwa jesteś, Najświętsza Panno Maryjo, i godna wszelkiej chwały, bo z Ciebie narodziło się słońce sprawiedliwości, Chrystus, który jest naszym Bogiem".

    Nie mogłem spać i wstałem wcześniej, bo myślałem, że dzisiaj mam dyżur w pogotowiu. Na Mszy św. porannej było dużo ludzi. Ból i łzy zalewały oczy przy zatrzymaniu wzroku przy ostatnich stacjach Drogi Krzyżowej.

    Popłakałem się, bo w sekundowych błyskach napływała łączności z Panem Jezusem. Pomyślałem o wiernych i trwających przy Zbawicielu do końca życia. Tak było z (dwie Marie i Jan Apostoł) Matką pod krzyżem z umierającymi Synem Boga Ojca. Apostołowie uciekli, a Piotr zaparł się trzy razy przed zapianiem koguta.

    W czytaniach będzie zapowiedź (Mi 5,1-4a), że z Betlejem "wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. (...) Powstanie On i paść będzie mocą Pańską, w majestacie imienia Pana Boga swego". Psalmista głosił chwałę Boga Ojca, Stworzyciela wszystkiego (Ps 96):

Śpiewajcie Panu pieśń nową, (...) ziemio cała (...) sławcie Jego imię,
każdego dnia głoście Jego zbawienie. (...) On będzie sądził świat sprawiedliwie,
a ludy według swej prawdy.

   Natomiast (Rz 8,28-30) padną słowa: "Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru". To prawda, bo z Jego Św. Woli jesteśmy wzywani, powoływani i wybieranie z zadaniem doczekania chwały. Przekazany zostanie rodowód Emmanuela: Pana Jezusa (Mt 1,1).

    Po przyjęciu Eucharystii popłakałem przed wizerunkiem MB Wspomożycielki Wiernych. Cały dzień będę pracował z towarzyszącą mi pieśnią „Sancta Maryja”!

   Jan Paweł II pokazał na czym polega trwanie do końca z ostateczną prośbą, aby go już nie dręczyć ratowaniem zdrowia, bo pragnie wrócić do Boga Ojca. Jan Paweł II jako namiestnik Chrystusa i mistyk wiedział, że po śmierci czeka nas spotkanie z Bogiem Ojcem.

    Filozof Umberto Galimberti napisze w art. "Ciało i cierpienie" ("Gaz. wyb." 26-27 lutego), że: "Papież został trafiony kulą, według niego "zawróconą z drogi przez Matkę Boską". Tak stał się "mężem boleści", wg proroka Izajasza: tak niewinny składa ofiarę Bogu nie tylko prośbę serca, ale "swoje życie na ofiarę za grzechy" (53,10). To określamy uświęceniem cierpienia, które większość marnuje przeklinając przy tym Boga Ojca.

   Natomiast papież Benedykt zrezygnował z posługi, bo woli prowadzić życie mistyka, pisać świadectwa, a ja znam tę przyjemność duchową...z osobistego doświadczenia.

                                                                                                                 APeeL