Rok Eucharystii

    Z „bałaganu” wypadła książeczka mojej ciężko chorej pacjentki (r.z.s.): „Czekam na Twoje przytulenie”...właśnie przyśnił się zmarły ojciec i syn, który nam zaginął, a mały chłopczyk zaprowadził mnie do kierowniczki przychodni.

   Sen sprawdzi się, ponieważ zabroniono mi wcześniejszego przychodzenia do przychodni, bo nie wolno łamać prawa pracy. Z drugiej strony to "prawo" jest łamane perfidnie, ponieważ do naszego zespołu zapisało się bardzo dużo pacjentów, a ja miałem ich najwięcej z 10 lekarzy rodzinnych w okolicy. 

   Sprytnie ustalono, że „pracujemy wspólnie”, ale na wizyty domowe chorzy wzywali mnie, bo miałem bardzo dużo ludzi starszych obarczonych wieloma schorzeniami. W ten sposób stałem się niewolnikiem, bo kolega początkowo „siedział w pustym gabinecie”. Dodatkowo nierównej pracy towarzyszyła „równa płaca”...młody kolega bez specjalizacji nie narzekał, bo żona była kierowniczką przychodni.

    To ewidentny konflikt interesów w placówce o charakterze publicznym, ale niektórym wolno więcej, a nawet wszystko. Z tego właśnie powodu musiałem przychodzić do pracy wcześniej, co było wygodne dla chorych dojeżdżających z pobliskich wiosek. W środy i piątki pościłem w intencji pokoju na świecie i wówczas umawiałem wszystkich potrzebujących wypełnienia różnych dokumentów (do sanatorium, na rentę, itd.). Jutro zacznę pracę zgodnie z przepisami od 10.30 i skończę o 19.00! 

    Na Mszy św. kapłan mówił, że Eucharystia jest wielkim cudem, którego nie można udowodnić empirycznie. Ja wiem jak „działa” Ciało Zbawiciela i mogę to udowodnić. Dotychczas wszem i wobec głosiłem, że wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim, a teraz wiem, że mam świadczyć o tym Ostatnim Cudzie naszej wiary.

   Popłakałem się podczas podchodzenia do Eucharystii: .„jam niegodny tego, abyś wszedł do serca mego”. To chleb życia dla naszej duszy...Cud Ostatni! Jakże Najświętszy Abba pragnie nas w przytulić, ale my nie chcemy tego...jak złe dzieci. Ja to widzę i czuję! 

    Przed przyjęciami chorych wyświęciłem gabinet. Chciało mi się płakać, ponieważ ludzie nie rozumieją także daru posiadania przychodni, apteki, lekarza i kłócą się nawet wtedy, gdy na poczekalni jest tylko dwóch chorych.

  Gdzie się spieszymy, gdy przed nami życie wieczne? Zobacz to na moim prymitywnym instruktażu: ciało fizyczne odpada w momencie śmierci („sto lat! sto lat!!”), a nasza dusza wylatuje z trupa...jak motyl z obrzydliwej larwy!

    Dla racjonalistów, ateistów, a szczególnie dla ludzi „lekkich obyczajów” jest to bajka. W tym czasie prawie modlą się do swojej lub ludzkiej mądrości oraz szerzą kult ciała...upada duchowość oraz zainteresowanie naszym zbawieniem.

    W „Niedzieli” trafię na słowa o. Pio o Eucharystii. „Czy my, biedni grzesznicy możemy oczekiwać od Boga bardziej droższego daru”?  Łzy zalały oczy...                                                                           APEL