Wielka Sobota

opr. 11.02.2011

    Podczas dzisiejszych zakupów w markecie do duszy napłynął smutek oraz jakieś nieokreślone cierpienie związane z wygnaniem. Po chwilce wiedziałem, że przybył Pan Jezus, ale dlaczego tutaj? Ból wyjaśnił zapis z 18.0.92, który znalazł się w moim ręku.

    W tak wielkie święto wypadł mi dyżur w przychodni, ale rano nie było żadnego pacjenta i dzięki temu znalazłem się przed grobem Pana Jezusa. Trafiłem na piękne modlitwy kapłana, śpiewającą młodzież i kościół pełen ludzi: „Jezu mój!...dziękuję”!

    Nagle odczułem, że właśnie dzisiaj powinno się pościć i trwać na modlitwie. Nam jest łatwiej, bo już wiemy, że Pan Jezus zmartwychwstał i Jest, ale znajdź się wśród Uczniów w tamtym czasie.

    Myśli uciekły do męki Pana Jezusa, bo jej rozważanie stanowi pomoc duchową w każdej chwilce naszego życia. Pan pokazał mi, że w cierpieniu mam zachować milczenie i to też zalecił kapłan podczas ostatniej spowiedzi. Padłem na kolana, chwyciłem twarz w dłonie, a tak czynię  coraz częściej, nawet wśród znajomych i zawołałem: „Panie Jezu! dawaj natchnienia, abym nie gadał”!

    Wróciłem do przychodni i trafiłem na wielki tłum pacjentów...nawet odesłano do mnie chorą z napadem ko­lki nerkowej! Teraz ścinka duchowa z zatwardziałym wrogiem wiary:

-  Pan jest za aborcją, ponieważ Kościół zabija kurze zarodki („święci się jajka ugotowane na twardo") !

-  Na jednej szali kładzie pan jajko i swoją córkę?

-  A kto ustalił nasze wybranie ?

-  Zły lubi takich...z mocnym rozumem, złapał pana i wciągnął na pole ze swoimi diabelskimi zapytaniami! Trzeba wrócić do Kościoła, bo sam pan nie poradzi.

- To właśnie ten Kościół powoduje moje odwrócenie!

    Zagonionej przygotowaniami do „pogańskiego świętowania" mówię o potrzebie uczestniczenia w obrzędach kościelnych, bo jeszcze nie wstąpiła do kościoła, a sam później  malowałem ogrodzenie przy bloku.

   Wszystko skończyłem spocony i umorusany. Uciekłem na działkę, gdzie na kolanach odmówiłem modlitwę przebłagalną: „za dusze kapłańskie i zakonne”, ale zły nadal podsuwał mi „dobre prace”. Po latach wiem, że tak będzie w każde święto naszego kościoła.  

     W telewizji starsza pani mówiła, że jest na wygnaniu, a towarzyszył tej wypowiedzi obraz stada wolnych koni z niezwykle smutną pieśnią. Moją duszę zalała tęsknota za Panem Jezusem, serce ścisnął ból, a oczy zalały łzy. Napłynęło pragnienie zbawiania dusz. Nie wypowiesz tego cierpienia żadnym językiem.

    Idę do kościoła i wołam: „Panie Jezu! proszę Cię, abyś miał miłosierdzie dla dusz kapłanów i zakonników najdłużej przebywających w czyśćcu. Panie Jezu! nie patrz na ich grzechy, ale na dobro, które uczynili. Przecież Sam pragniesz ich wyzwolenia...wołam do Ciebie, Jezu mój”!

    Trwają obrzędy w czasie których wychodzą nasze słabości, bo starszemu kapłanowi trudno popisać się śpiewem, a niektóre zawołania są niezrozumiałe: ”Ojcze, gdy Twój Duch krążył nad wodą, gdy jeszcze niczego nie było”.

    Stoję z gałązką cierniową w ręku i owiany płomieniem ogniska oraz zapachami wołam: „Panie Jezu! przyślij kilka dusz kapłańskich...do mojej [intencja własna] niech sprawią jej nawrócenie”! Zawsze marzyłem, aby zostać po­rządnie „pokropionym"...właśnie dzisiaj na moją głowę spadł „deszcz” wody święconej! W czasie litanii do wszystkich świętych każdego z nich proszę: „za dusze kapłańskie i zakonne".

      Św. Hostia w intencji dnia. Płynie pieśń z której wnioskuję, że dzisiaj - już tutaj na ziemi - jestem między Aniołami. Odnawiam ślub, który składali rodzice chrzestni. Ciekawe, co wówczas czuli? Co myśleli?...czy pytali kim zostanę? Muszę pomodlić się za nich, bo jeszcze żyją. Podjechaliśmy pod krzyż, zapaliłem lampki, a żona narwała pięknych kwiatków. Dodatkowo zapaliliśmy lampki Matce.

   Późno. Nigdy nie byłem na czuwaniu przy Grobie Pana Jezusa! Piękna sceneria: Krzyż Zbawiciela, świece, wygaszone światła, śpiew i rozważania...z duszy wyrywa się pytanie: „Matko! Gdzie byłaś o tej porze? Co robiłaś? Co czuło Twoje Serce”?  

    Zapałałem wielką chęcią powiedzenia kilku słów o Matce. Zły wie, że dawanie świadectwa   w   Kościele to jego wielka klęska! Napływa natchnienie, aby przekazać zawołania Pana Jezusa na krzyżu...przekazane Matce przez Pana Jezusa. Poprosiłem o wyciszenie. Po godzinie śpiewania i rozważań nie wspomniano o Matce! Podczas śpiewu młodzieży powiedziałem do mikrofonu:

       „Matko Prawdziwa! Matko nasza i naszych rodzin!

        Matko wszystkich! Matko moja i każdego z osobna!

        Co robiłaś w ten wieczór i o tej porze? Co czułaś?

        Co działo się w Twoim Sercu? Do kogo się żaliłaś?

        Pan Jezus w trzecim słowie na Krzyżu powiedział:

        „Niewiasto, oto syn Twój”...ja stałem się Jego bratem!

        Dziękuję za wszystko...”.

Młodzież dalej śpiewała, a na zakończenie ponownie mówiłem:

       „Wykonało się! Wola Ojca spełniona!

        Ten jeden dzień Twojego Życia Panie Jezu zadecydował o pokonaniu szatana.

        Panie Jezu, przecież  mogłeś załamać się w każdym momencie męki.

        Dziękujemy Ci, Panie Jezu”!

Do domu wróciłem po północy, przeżegnałem się i odmówiłem „Ojcze nasz"...     APEL