Jadę na Mszę świętą o 6:30 - przed pracą, a serce bliskie Bogu Ojcu zaczęło wołać: „Tato! Tatusiu! Tato! Zmiłuj się nad tym światem, nad skołowanym ludem...nad niewinnie krzywdzonymi na całym świecie, a obecnie w Iraku!”
Dodatkowy smutek zalał ciało, ponieważ żona wyjechała obejrzeć „Pasję” w W-wie, a jesteśmy w rozłące duchowej. Niepokoją alkoholicy stojący po rogach i to bez grosza, a także trwający fałsz rządzących.
Dzisiaj przedstawiciele bezpieki świątynnej wtrącili Apostołów do więzienia (Dz 5,17-26), „Ale w nocy anioł Pański otworzył bramy więzienia i wyprowadziwszy ich powiedział: Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie słowa tego życia!” Rano „władcy tego świata” chcieli ich przesłuchać, ale zdziwili się, że są „w świątyni i nauczają lud”.
Psalmista wołał ode mnie (Ps 34,2-9):
Będę błogosławił Pana po wieczne czasy. Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. (…) Wysławiajcie razem ze mną Pana, wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę”.
Tego musisz zaznać, bo inaczej to są normalne słowa...znane z miłości do najbliższych, czyli ludzkiej.
Pan Jezus dalej tłumaczył Nikodemowi (Ewangelia: J 3,16-21), że przybył po to, aby ci, którzy uwierzą mieli życie wieczne. Dla człowieka niewierzącego czyli nie mającego łask to prawie bajki. Szczególnie jak jest wykształcony czyli mądry (głupstwo dla Boga Ojca).
Pan dodał, że „światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność (…) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków”.
W przychodni będzie mniej ludzi (to dzień dyszla z udanym targiem). Po powrocie do domu podjąłem słuszna decyzję, aby być na drugiej Mszy św. o 18.00, ponieważ jutro mam dyżur w pogotowiu od 15.00...bezpośrednio po pracy w przychodni.
APeeL