Po wczorajszym nawale ponownie wyszedłem wcześniej do pracy (o 6:45), a łzy zalały oczy z powodu poczucia bliskości Pana Jezusa. W sercu rozległo się wołanie: "O Panie! To ty na mnie spojrzałeś. Twoje usta dziś wyrzekły me imię". Nie było szatańskiego nawału, ale praca trwała od 7:00 do 15:40. Chwila oddechu i już czas na spotkanie z Panem Jezusem, a kilka razy wzrok zatrzymywał wizerunek Zbawiciela z Całunu! Mt 8,17
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg (Ewangelia: Mk 5,21-43) zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła.
Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. (...) Mówiła bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. (...)
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie bój się, wierz tylko!
(...) Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało.
Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
W Nowennie przed świętem Najświętszej Marii Panny z Lourdes trwała modlitwa za chore dzieci. Przypomniał się "Dom Ulgi w Cierpieniu" o. Pio. Ja w tym czasie wołałem za córkę i syna.
Dzisiaj, gdy to przepisuję trwała dyskusja o pobieraniu narządów od umierających. Problem etyczny, nawet był protest rodziców, bo synowi pobrano (jeszcze żyjącemu) część z oka. Z drugiej strony ratuje się zdrowie i życie innych, nawet małych dzieci. Jakże czekają na telefon o uzyskaniu potrzebnego im narządu.
Jako lekarz śmiertelnie chorych, a nawet przestraszonych, którzy tracą nadzieje na uzyskanie pomocy i wyzdrowienie. Szczególnie bolesne są choroby wrodzone i nieuleczalne lub takie, które wymagają wielkich kosztów. Pracuje się nad zabijaniem niewiniątek, a nie nad leczeniem!
Syn zabierze samochód, synowa ma chorą tarczycę (guz), a ja muszę iść w ulewie do pracy. Z jękiem w sercu wołałem dp Boga Ojca i Pana Jezusa! Popłynie koronka w intencji chorych, którzy stracili nadzieję!
Przepłynie cały świat biednych, oczekujących na zabiegi w tym dzieci oraz chorzy na nowotwory. Napłynął obraz nieuleczalnie chorego z powodu wrodzonej łamliwości kości! Ile bólu, kłopotów każdego dnia życia dla ludzi normalnych, dopiero zdanych na innych (w porażeniach). Na Mszy świętej o 6:30 w serce wpadły słowa z pieśni do Matki Zbawiciela, Szafarki Łask, które nieustannie ratują..."w cierpienia czas".
Nie wiem czy dobrze wybrałem Mszę świętą, ponieważ moi chorzy, cała poczekalnia...czekali aż 15 minut! Nie otrzymałem pokoju, pojawiła się rozterka, bo ta Msza była dodatkowo w ramach Nowenny do Matki Bożej z Lourdes! Zobacz wiarę we własne możliwości, także lekarzy, a nawet polityków mających władzę nad światem…
APeeL