Na Mszy świętej porannej zatrzymałem się przy figurze Zbawiciela...naprawdę pięknej, szkoda, że niszczonej przez korniki. Później zabiorę ją do domu i wszystko naprawię, pomaluję, uzupełnię braki z redukcją korników.
Od Ołtarza popłyną słowa czytań w których było doniesienie Dawidowi (2 Sm 1,1-4.11-12.19.23-27) o śmierci w walce Saula i jego syna Jonatana. Wszyscy rozpaczali… Natomiast w Ewangelii (Mk 3,20-21) za Panem Jezusem zbierał się tłum aż bliscy chcieli Go powstrzymać, mówiono bowiem, że; odszedł od zmysłów.
Na Mszy św. w wolną sobotę było 10 osób. Po Eucharystii ból zalał serce, a łzy oczy z wołaniem do Matki Bożej, aby przeprosiła Pana Jezusa za moje grzechy i podziękowała za Jego łaski oraz moje prowadzenie. Dodałem błaganie o pocieszenie żony, którą dręczyłem tyle lat.
Nie mogłem dojść do siebie, nie miałem siły i ciała: "Tato! Tato! Dlaczego tutaj jestem? To był jeden wielki krzyk duszy dołączonej do ciała - nagle dominującej po zjednaniu z Duchowym Ciałem Pana Jezusa w Eucharystii. Nie było mnie dla świata. Te doznania są nieprzekazywalne!
W tym czasie serce stało się bliskie biednym, bezdomnym, odrzuconym, uwięzionym...ogólnie cierpiącym. Zauważyłem, że żona także się odmieniła. W podzięce zapaliłem dwie lampki pod figurą Matki Zbawiciela przy naszym bloku.
Dopiero wieczorem doszedłem do siebie, a podczas zapisywania tego świadectwa wiary w telewizji trafiłem na program "Spełnione marzenia"! Wzrok zatrzymała także książka: „Cierpienie jednoczy”.
Moją modlitwę będę odmawiał z przerwami jeszcze w niedzielę. Trafię na zbiórkę pieniędzy dla dzieci chorych na nowotwory. Przepłyną bezdomni, których wyganiają z noclegowni rano oraz hospicja z kończeniem tego życia. W nocy ktoś w klatce zbił szybę na tablicy ogłoszeń (o 4:30) aż strach wyjść, rano żona wszystko posprzątała.
W niedzielę podbiegnie do mnie chory alkoholik, zmarznięty i słabo obrany: „Panie Jezu! Zmiłuj się nad nami”! Przypomniała się książka „Cierpienie jednoczy”, bo znam jego cierpienie w tej chorobie. W takim stanie jest potrzebne piwo, a ja miałem tylko na tacę.
W tym momencie mój ból...to ból Najświętszego Serca Zbawiciela! „Och Jezu mój! Jezu! Jakże Szatan dręczy, a tutaj tego biedaka, który musi się prosić”. Przepłynie zarazem cały świat fundatorów: „Dom ulgi w cierpieniu” b. Alberta oraz oddających cały dobytek potrzebującym.
W telewizji trafię na program o czekających na przeszczepy narządów oraz otrzymanie szpiku kostnego...jedni drugim i to z końca świata. „Panie! Zmiłuj się nad tym światem"…
APeeL