Już dawno nie miałem snów jak na jawie: gasiłem palący się tłumik samochodu, z nadludzką siłą rzucałem bandytę, który podał komuś truciznę, spotkałem Ukraińców oszukujących podczas gry w karty, a na końcu zdziwiłem się widokiem domu obwieszonego produktami (jak na festynie), które sprzedawali. Wzrok przykuły wielkie słoneczniki.

    Jak się to odbywa, bo widzimy, słyszymy, przeżywamy wszystko, ale rozmawiamy przy pomocy myśli. Nie słyszałem wrzawy przy wszystkich wydarzeniach, a rozumiałem, co "mówił" do mnie Ukrainiec protestujący na zarzut, że oszukują. Wiem jedno, że w ciałach duchowych nie ma pomieszania języków, bo rozmawiamy przy pomocy myśli (błyskawicznie).

     Na Mszy św. porannej św. Paweł przekazał to, co wiem (1 Tes 4, 13-18), abyśmy nie smucili się jak wszyscy, którzy nie wierzą w życie po śmierci. Dalej było niezrozumiałe wyjaśnienie teologiczne, bo język mistyka mistyków jest zawikłany.

     Nasza nadzieja jest w śmieci czyli odrzuceniu opakowania (ciała fizycznego), kuli u nogi dla duszy! Bóg Ojciec w Swojej Mądrości nic nie ukrywa. Zobacz to na cudzie przemiany larwy w motyla...jej odpowiednikiem jest ciało fizyczne (larwa) z wcieloną duszą (motylem).

                                                         Przemiana larwy w motyla

    Śmierć larwy (w tym wypadku przemiana) to śmierć ciała fizycznego z uwolnieniem wcielonej przy jego poczęciu duszy...może to odbyć się w sposób:

- błyskawiczny w chwalonej śmierci nagłej

- powolny i z trudem przy przedłużającej się śmierci ciała...często niepotrzebnie "zmuszanego" do funkcjonowania

- w sposób święty, gdy modlimy się o śmierć dobrą i godną.

    Eucharystia ułożyła się w płatki kwiatu, długo trzymałem w ustach ten Cud Ostatni! Nie miałem dzisiaj normalnej ekstazy...pierwszy raz w życiu pojawiło się wielkie milczenie ze smutkiem i bólem w sercu.

    Zarazem nie był to smutek znany z naszego życia, ale duchowy. To później wyjaśniła odczytana intencja modlitewna. W tym stanie - zjednany z Panem Jezusem - chciałabym zostać w Domu Pana na wieki...klęcząc z zamkniętymi oczami. Zdziwiłem się, że zgaszono światła i nikogo nie było już w świątyni.    

     Wyobraź sobie, co czuje człowiek pewny, że śmierć to jego unicestwienie, a tyle miał jeszcze planów...z pragnieniem życia na tym wygnaniu. Z drugiej strony są wiedzący, że mamy nieśmiertelną duszę oraz Ojczyznę Niebieską, gdzie jest mieszkań wiele. Na ten czas trafię na piosenkę "Dom rodzinny" Szyszkowskiego ze słowami kierującymi mnie ku wieczności...

       "Jest jeszcze gdzieś rodzinny dom, gdzie każdy kąt dobrze znam. (..)

        Gdzie nie byłem od tylu lat Jak zbłąkany statek żegluję przez świat." 

    Ja nie chcę być tutaj, ale mam jeszcze wiele pracy z przepisywaniem i opracowywaniem dziennika duchowego. Chciałbym wszystko skończyć i umrzeć ze słowem: "Wykonało się!" W tej intencji odmówiłem moją modlitwę przebłagalną dodając koronkę do Miłosierdzia Bożego...

                                                                                                                 APeeL