Jakże wszystko wymaga natchnienia Bożego, bo po przebudzeniu o 2:00 zakończyłem opracowywanie i edytowałem cztery świadectwa wiary z 1994 roku. Po chwilce snu trafiłem na Mszę świętą o 6:30, gdzie stałem w pustce...

     W serce wpadły tylko słowa z Ewangelii (Mt 18,21-19,1) o potrzebie przebaczania. Właśnie Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał:

- Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?

- Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

    Napływały krzywdy dotyczące mojej osoby, ale w wyobraźni ujrzałem dusze tych braci i sióstr, także z rodziny...po drugiej stronie życia. W Królestwie Miłości jesteśmy rozliczani z tego powodu...

     Ja podlegam większym rygorom jako wiedzący, że wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim. Kto jest bez grzechu...niech rzuci kamieniem! Gdy Pan Jezus wspomni grzechy, kto się ostoi? Nie widzi się własnych grzechów i łatwo wydaje sąd o innych. 

    Krótko mówiąc miarą jest przebaczanie krzywdzicielom i to z całego serca...z ofiarowaniem tego cierpienia, a owoc poznamy po śmierci. Przecież Pan Jezus nie oddał życia za "zdrowych, którzy nie potrzebują lekarza", ale przebaczył także tym, którzy go rozciągali i przybijali do krzyża! Inaczej Królestwo Boże dalej byłoby zamknięte dla nas wszystkich.

    Sami z siebie jesteśmy słabi, psycholodzy zalecają walkę ze złem i pokusami przy pomocy silnej woli. To głupota do kwadratu, ponieważ cała moc jest w obecności Bożej o którą mamy prosić!  Wie o tym garstka, ale takich nie chcą słuchać.

    Eucharystia wszystko odmieniła, musiałem głęboko wzdychać, a serce i duszę zalała ekstaza...trudno to opisać i przekazać. Tracisz wówczas grzeszne ciało i stajesz się duszą pragnącą świętości. Nie zdobędziesz tego stanu bez przebaczenia.

    To zarazem jest próba cierpienia od Boga z oczekiwaniem, co uczynisz! To jest bardzo proste, ale człowiek z normalnym światłem nie ma możliwości ujrzenia tej "tajemnicy". Trwa ogólna niewiara w istnienie Boga Ojca ("moda"), a to oznacza lekceważenie śmiertelnego zagrożenia ze strony upadłego Archanioła o nadprzyrodzonej inteligencji.

     Po czasie odczytałem w/w intencję, która dotyczyła także mojej osoby...i w masakrycznym upale - towarzysząc grającym w piłkę nożną - odmówiłem 1.5 godzinną modlitwę...

                                                                                                                           APeeL

Aktualnie przepisano...

18.10.1994(w) ZA CIERPIĄCYCH, ABY NIE ZWĄTPILI...

Święto Służby Zdrowia

    Po przebudzeniu w głowie miałem sprawę agentury oraz lustracji z ujawnieniem braci i sióstr zniewolonych przez okupanta! Dzisiaj, gdy to przepisuję (17.08.2023) przetrwali, są posłami i europosłami, a nawet mocnymi szkodnikami!

    Mefistofeles (Kłamca i Niszczyciel) działa w każdej chwilce (jest niezmordowany) - pokój daje tylko swoim, ale do czasu! Teraz zalewa mnie działalnością polityczną, podsuwa Sejm RP i Partie! Padłem na kolana z prośbą do Boga Ojca, Jezusa i Matki Bożej, aby byli dzisiaj ze mną!

    Pan dał odpocznienie, ponieważ w przychodni mam wolny dzień, a rano będę na dyżurze w pomocy doraźnej (zastąpiłem kolegę w potrzebie). Serce zalała radość, bo lubię modlić się podczas wyjazdów karetką.

    Z wielkim namaszczeniem odmawiałem "Anioł Pański" oraz "Pod Twoją Obronę"...tak znalazłem się pod Domem Pana! Na tablicy kościelnej wzrok zatrzymały trzy klepsydry!

    Czytanie dotyczyło wybranych, których Stwórca rozsyła po świecie. Podziękowałem za codzienny Chleb Życia, który dzisiaj poświęcę w intencji: "cierpiących, aby nie zwątpili"! Ciało Pana Jezusa złamało się na pół, a to oznaczało czekające mnie cierpienie w którym Pan Jezus będzie ze mną ("My"). W sercu popłynie pieśń: "ja wiem w Kogo ja wierzę", a duszę zaleje ekstaza!

    Cieszy przyjęty dyżur, a demon kusi "dobrem"...czyli dobrowolnym przyjmowaniem pacjentów w przychodni (jeden budynek). Sam zobacz perfidię Bestii przeszkadzającym w należnym wypoczynku otrzymanym od Boga Ojca...podczas, którego mam się modlić!

    Po wyjściu z Mszy świętej mam kupić "Życie Warszawy" z przykrością, ponieważ inwalida bez nóg pilnował kiosku czyli mnie! W gazecie były nekrologii. To była tzw. "duchowość zdarzeń" prowadząca do odczytu w/w intencji modlitewnej.

    Na ten moment będziemy jechali do szpitala z poronieniem w toku ("śmierć dzieciątka")!  Pomyśl o sercu młodziutkiej matki! Zacząłem moją modlitwę, a pod szpitalem przywitało mnie stado gołąbków! Napłynęły sikorki, które siadają za moim oknem. Jak nieskończone są doznania w prowadzeniu Bożym!

    Dzisiaj mówiłem o Państwie Bożym, prawdziwej wspólnocie, gdzie dominowałaby Wola Boża. Małpuje to Szatan w postaci podobnej wspólnoty (komunizmu), ale bez Boga! Teraz trafiłem do zatrzymania pokarmu u karmiącej z lękiem rodziny. Pan zaprowadził mnie też do staruszków, którym pomogłem i zostałem obdarowany dzieląc się z sanitariuszem.

    Szatan ma nieskończony repertuar...zaprowadził babcię na wiśnię z której spadła. Zerwano też do inne, przestraszonej, która zjadła jajko na twardo...śmieliśmy się wspólnie!

    Pan pokazał mi różne cierpienia:

- biedę z lękiem sanitariusza

- brak przed śmiercią staruszków

- niemożność odmówienia przeze mnie Koronki do Miłosierdzia Bożego z powodu rozproszenia i zdenerwowania

- chory psychicznie ze starszą matką

- zraniony w pracy

- omdlenie na pogrzebie ojca

- pęknięcie cysty jajnika

- zaniepokojenie chorobą zawodową

- nasz kłopot z zakupem mieszkania córce...

    Wiem, że miałem być na tym dyżurze, nawet zdążyłem zapalić lampkę pod krzyżem Pana Jezusa z odmówieniem spóźnionej koronki do Miłosierdzia Bożego. Popłynie dalsza część mojej modlitwy.

    Trafię na reportaż: "O woli walki" - o niepełnosprawnych pełnych zwątpienia i niechęci do życia. Radą człowieka ziemskiego jest siła woli, nie wspomina się o prośbach o pomoc Boga Ojca z ofiarowaniem cierpienia (ich uświęceniem).

    Przed dużym zdjęciem Pana Jezusa Miłosiernego padłem na kolana modląc się "za moich wrogów" - współpracowników! Miłość do nich zalała serce...to miłość wprost od Pana Jezusa. Napłynęła osoba M. M. Kolbe i jego dobrowolna śmierć. "Przyjmij Ojcze to cierpienie, niech moi prześladowcy zostaną zbawieni. Proszę Ojcze!"

     Jakby na znak trafiłem do chorego lekarza! Przy okazji dałem mu świadectwo wiary z prośbą, aby zszedł się z żoną - przecież w niebie nie dadzą mu rozwodu! Przekazałem, aby poprosił Boga Ojca o światło i w tej intencji przystąpił do Sakramentu Pojednania!

    Podkreśliłem, że nasze spotkanie jest nieprzypadkowe! To był dalszy dowód na prawidłowy odczyt intencji, bo wszystko poznajemy po owocach! Nie sprawiła tego moja chytrość, chęć zarobku...wg zarzutu żony!

   Mam pragnienie pomagania, ale medycyna sama w sobie nie oznacza celu mojego życia. Podziękowałem za ten dzień i wcześniej poszedłem spać, ale przed północą zerwano na wyjazd. Tak sprawdził się sen "do przodu" z poprzedniej nocy w którym byłem u ciężko chorej, a zarazem ciężkiej (pomagałem w dźwiganiu jej na noszach)!

    Dokładnie o 24:00 przeżegnałem się przejeżdżając karetką obok naszego kościoła!

                                                                                                                           APeeL