Wyszedłem na Mszę św. poranną, a wielka radość zalała serce. Jakże każdy dzień duchowy jest inny. W tej radości chciałbyś objąć wszystkich i zabrać ich ze sobą do kościoła.

    „Radość! Panie! Ty widzisz krzyża się nie wstydzę! Przyjmij Jezu wczorajsze cierpienie za dusze czyśćcowe”. Radość! Radość!! Płynie koronka do Miłosierdzia Bożego.

    Do znajomej zawołałem, że trzepanie dywanu nie otwiera bram Nieba. Wyjaśniłem jej, że musimy dbać o czystość, bo to wszystko jest dodane do naszej duchowości. Ludzie jednak kładą wielki nacisk na ciała fizyczne (skorupki), która rozpadną się, a w tym czasie zapominają o duszach! 

     Na ten moment św. Paweł tłumaczył, że stworzenie „zostało poddane marności”, ale wszystko, co dobre dopiero przed nami...czyli uczestnictwo „w wolności i chwale dzieci Bożych”. Rz 8, 18-25

    Psalmista wskazał, że „Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas. (...) wydawało się nam, że śnimy. Usta nasze były pełne śmiechu, a język śpiewał (...) i ogarnęła nas radość". Ps 126, 1-6

    A Pan Jezus mówił o Królestwie Bożym, które zaszczepione w duszy rośnie, a wiem to po sobie, bo moje "stało się wielkim drzewem (...)”.   Łk 13, 18-21

    Wracałem z Panem Jezusem. Pięknie. Wiosna. Jakby na znak na ulicy znalazłem 1 grosz...nawet nie wiem jak go zauważyłem. Właśnie przybyli oczekiwani mechanicy, bo od miesiąca nie działała pralka i zreperowali ją w 10 minut.

    Nie planowałem pójścia na Mszę św. wieczorną, ale zadzwonił głuchy telefon i obudził mnie na czas. Po wielkim oporze, bo nie chciało mi się wstać wyszedłem i trafiłem na chłopczyka, który szarpał się z mamą i krzyczał, że „nie chcę iść, bo bolą mnie nogi”! Łzy zalały oczy, bo tak właśnie się czułem.

   Ja wiem, że takie pójście do kościoła jest cenniejsze od porannego, gdy biegłem w radości i w uniesieniu modlitewnym. To podziękowanie za pomoc Boga za wszystko.

   Czuję też, że moja sprawa zawodowa zaczyna nabierać tempa, a to śmiertelny bój duchowy z wrogiem, który ma przewagę. Właśnie w telewizji było spotkanie z zabitym podobnie do mnie...senatorem Krzysztofem Piesiewiczem.

    Trafiłem na młodzież przygotowywaną do bierzmowania. Nie lubię takich nabożeństw, ale w serce wpadła pieśń: „Przyjdź Duchu Święty (...) w swojej mocy (..) napełnij mnie radością (...) Przyjdź jako moc w mej słabości”.

    Na pożegnanie siostra śpiewała ode mnie: „Jezus siłą mą, Jezus pieśnią mego życia. (...) W Nim znalazłem to, czego szukałem do dzisiaj. Sam mi podał dłoń, bym zwyciężał w każdy dzień"...          APEL