W telewizji trafiłem na reperację lodówki i pralki automatycznej (pod okiem specjalistów), a nawet "reanimację" Fiata 125p...przez hobbystów (dokonano cudu odmłodzenia wraku). Wystarczy niesprawność jednego elementu.

   Tak też jest z naszymi ciałami fizycznymi, nawet istnieje podobieństwo budowy rządzeń technicznych...np. nerka - to oczyszczalnia ścieków, serce (silnik) - z własnym zapłonem, przewodami i stacją przekaźnikową (węzeł przedsionkowo - komorowy). Podobne są też techniki naprawy: umiarowienie - uderzeniem prądu, lekami lub zamrożeniem miejsca uszkodzonego. To tylko przykład.

    Dawniej żelazka miały "dusze". Nasze ciała fizyczne (psyche i soma) mają taką i to nieśmiertelną, której nie można zabić naszymi sposobami...nie ginie nawet w Czeluściach Piekielnych.

    Na tym tle zdziwienie budzi trzymanie się tego życia, za wszelką cenę...nawet dosłownie. Każdy widzi, że z czasem ciała marnieją, brzydkie czy piękne nic nie oznaczają bez duszy, która ma być święta. Cóż da zdobycie całego świata, gdy traci się na duszy. Czy miliarder jest szczęśliwszy ode mnie - wątpię.

    Jakby na znak pojechaliśmy odwiedzić "nasz grób" (w atrakcyjnym miejscu, przy zabytkowym kościółku, gdzie można odprawić Mszę św. pogrzebową). Nawet tam widać kult ciała (drogie grobowce), które nic nie oznaczają dla dusz, które znajdują się już w świecie nadprzyrodzonym. Z nikim nie pogadasz na ten temat.

    Stąd zrodzi się intencja, bo postępuje upadek wiary katolickiej z pragnieniem życia w wolności typu: "róbta co chceta" z Paradami Grzeszności szerzącymi zgorszenie. Każdy zna to ze swojego otoczenia i z telewizji. Ile wysiłku wymagają głupie popisy, ćwiczenia w różnych sztuczkach, wspinania się na wieżowce, itd.

   To zarazem sprawia moje cierpienie, ale największy ból sprawia lekceważenie celu naszego życia jakim jest z b a w i e n i e. Przykładem jest moja klatka w bloku, gdzie na 16-tu sąsiadów 10-u nie obchodzi duchowość, a kilku jest wrogami wiary.

     W mass-mediach króluje: piękne i pachnące ciało, zadbane w każdym względzie, zdrowe i wysportowane, ale duchowo puste. Przecież jest to pokazane na okazałym drzewie zgniłym w środku lub zniszczonym przez korniki!

     Jadąc na Msze św. o 19.00 popłakałem się w samochodzie, bo wzrok zatrzymały odrestaurowane figury (na bramie cmentarnej): Pana Jezusa oraz Matki Bożej z Apostołem Piotrem i Pawłem. W tym czasie z płyty w samochodzie płynęły wstrząsające piosenki ze słowami o miłości. W moim wypadku jest to miłość ostatnia do Pana Jezusa z tęsknym zawołaniem:

    "Jezu mój! Panie! Przyjmij wszystkie kwiaty tego świata! Pęknie mi serce z powodu naszej rozłąki! Bądź pozdrowiony Jezu! Jak to będzie, gdy się spotkamy? Trzymaj mnie tutaj Panie tak długo jak Tobie będę potrzebny, bo wiara marnieje na moich oczach".

- Zaufaj mi...płyną słowa piosenki, a ja odpowiadam...

    Tak Jezu! Ufam Ci.

- Wezmę cię Tam!

    Wierze Jezu, wierzę! Nawet w śnie nie ma tego, co przyszykowałaś dla nas Boże! Jeżeli tutaj jest tyle radości to cóż dopiero u Ciebie?"

- Uwierz Mi!

    Tak Jezu, wierzę Ci!

- Gdy dopłynę na drugi brzeg!

      Boże! Kiedy dopłynę do Ciebie? Jezu mój! Tato! Tatusiu! Duchu Św.! Matko nasza z Aniołami i świętymi! Jak mam wychwalić i jak wypowiedzieć moją wieczną miłość w duszy? Weź moje serca Panie mój, bo pęknie z rozłąką! Muszę znaleźć obraz serca ludzkiego oddawanego Bogu Ojcu!

    Tak wołałem pod figurą św. Józefa z Dzieciątkiem do którego mam wielki kult. Popłakałem się, a tak jest zawsze w nagłym przybyciu Pana! Taka właśnie jest miłość Boża! Ludzie kojarzą takie zdarzenie z bezpośrednim pojawieniem się osoby Zbawiciela.

   Wówczas mieliby dowód ("palec w boku zamęczonego"). Mnie jest to niepotrzebne, bo wierzę (łaska) nie mając żadnych dowodów w sensie ludzkim. A tu czeka na nas dom w Niebie, gdzie będą znał każdy kąt jak w swoim. Tam też jest różnorodność, tak jak tutaj, bo moja izdebka jest wprost wyłożona obrazami świętych.

    Po wejściu do kościoła ułożyłem porozrzucane na stoliczku obrazki i wziąłem Matkę Pokoju oraz św. Michała Archanioła. Wyśle je córce, ponieważ widzę, że kłopoty sprawiają odmianę jej serca!

           Św. Michał Archanioł                                Św. Jerozolimska

    W Słowie Mojżesz powie do ludu (Pwt 6,4-13):

"Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. (..) Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach." To coś pięknego!

    Psalmista wołał ode mnie (Ps 18, 2-3.7.47.51): "Miłuję Cię, Panie, mocy moja. Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu (..) Niech żyje Pan (..) niech będzie wywyższony mój Bóg i Zbawca."
Św. Paweł zawołał (2 Tm 1, 10b): "Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus śmierć zwyciężył, a na życie rzucił światło przez Ewangelię.

    Natomiast Pan Jezus uzdrowił chorego z padaczką (Ewangelia: Mt 17, 14-20) z którego uczniowie chcieli wypędzić złego ducha. Ten przypadek wymaga modlitwy i postu, a nie egzorcyzmów.

  Refleksja. Nigdy nie chwal śmierci nagłej...jak większość, która uzasadnia to: "nie męczeniem się". Proś, tak jak ja o śmierć dobrą i godną! Zaraz padnie pytanie...

- Jak śmierć może być dobra?

   Większość ludzi śmierć traktuje jako unicestwienie, sami chorzy chcą żyć bardzo długo, a ja nie wiem po co? Śmierć dobra to śmierć z Sakramentem Pojednania, nazywana niesłusznie ostatnim namaszczeniem. Niektórzy chorzy protestują: "księdza wzywacie, to już będę umierał?" Tak jest nasza wiara.

    Chory nie wie, że Sam Pan Jezus przybywa do niego. Jest zrozumiałe, że nie w ludzkim ciele, a w Eucharystii czyli postaci duchowej. Przybywa do naszej duszy z którą łączy się, doznajemy przebóstwienia...z nędznego ciała z nieczystą dusza stajemy się świętymi.

    Jutro odmówię w ruchu - towarzysząc grającym w piłkę nożna - całą modlitwę w intencji tego dnia...                                                                                                                         APeeL