Odsłon: 435

    Z wielkim trudem wstałem na poranne spotkanie z Panem Jezusem, a demon schematycznie "zalecał" Mszę św. wieczorną. Przeciętny człowiek nie wie, że jest to bój: ciała fizycznego, które ciągnie ten świat z duszą pragnącą spotkania ze Zbawicielem

   Na Mszy św. byłem pusty, ale to było dodatkowym znakiem później odczytanej intencji modlitewnej, ponieważ negujący Synostwo Boże Pana Jezusa to niewierni, którzy odrzucają zbawienie.

    Na ten czas padły słowa o posłudze Pawła w Koryncie (Dz 19,1-8), gdzie zapytał jakichś uczniów...

- Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście wiarę?

- Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty.

- Jaki więc chrzest przyjęliście?

- Chrzest Janowy.

    Jan udzielał chrztu nawrócenia, aby uwierzyli "w Tego, który za nim idzie, to jest w Jezusa". Paweł po włożeniu na nich rąk przekazał im Ducha Świętego. 

Psalmista wołał (Ps 68,2-7), że "Bóg wstaje i rozpraszają się Jego wrogowie, pierzchają przed Jego obliczem ci, którzy Go nienawidzą".

    Natomiast w Ewangelia (J 16,29-33) Pan Jezus powiedział do uczniów, którzy uwierzyli, że wyszedł od Boga. "Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie - każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego".

   Wszystko odmieniła Komunia św. a po odczycie intencji modlitewnej - w wielkim bólu krążyłem po "Orliku" - odmawiając moją modlitwę. Przypomniało się odkrycie Prawdy przez Hindusa islamistę, że Pan Jezus jest Synem Bożym, ale jego przełożony zapytał: "Jak Bóg może mieć syna, gdy nie ma żony"?...

   Tuż przed zapisem tego świadectwa wszedłem na blog prof. Jana Hartmana (www.polityka.pl), gdzie dał wpis: "Czy Andrzej Duda wydoroślał?". Napisałem komentarz (dr. Bylejaki)...

  <<Bardzo dobry tytuł...ja używam w takich wypadkach określenia: "dojrzał do spadania". Jako lekarz dzielę ludzi na;

typ  A (mocny czyli "zły" - Wałęsa, Jarosław Kaczyński, Czarnek, Hartman, Senyszyn) 

typ B (słaby,czyli "dobry" Andrzej Duda, b. prezydent śp. Lech Kaczyński, Komorowski, Pawlak, Tusk).

    Jest to bardzo ważne, ponieważ ludzie dobrzy nie nadają się na stanowiska i muszą mieć mocne żony. Często mocne teściowe wybierają swoim mamisynkom "dobre" żony, a pasują do nich "wiedźmy". Te grupy dopadają inne choroby A (udary, nadciśnienie z zawałami serca, itd.), a B (choroba wrzodowa, różne zaburzenia czynnościowe np. nerwica lękowa).

    Zaczynam czytać zapis i wiem, że Pan Prof. będzie znęcał się nad swoją niewinną ofiarą, która nawet nie powinna startować w wyborach. Wiek w tym podziale nic nie zmienia. Pan profesor nie stanie się barankiem...

   Stąd zbyteczny jest wysiłek Pana Profesora w obrażaniu reprezentanta naszego narodu: "niepoważny (...) jego błaznowanie i żenujące popisy (...) brak manier (...) żenująca figura (...) jest kamerdynerem (...) odgrywa kowboja (...) infantylny i niezbyt mądry mężczyzna"...itd.

    W rozpędzie zarzuca Pan Profesor dobremu człowiekowi "brudne powiązania z rosyjską agenturą", a przecież jeszcze niedawno hołubiono przyjaźń polsko - radziecką.

    Rozpędził się Pan Profesor i wylewa z siebie nienawiść do demokratycznie wybranej władzy. Stąd przypisywanie prezydentowi (niewiele może) winy za utrudnienie dla białoruskich "turystów" (imigrantów), agenturalność pionu sprawiedliwości, wymyśloną mafijność TVP Info (nawet Andrzeja Szejnę zapraszają, a przebija Pana Profesora), napad na nas przez UE, a w końcu przyjmowania Ukraińców, itd.

   Dalej nie dało się czytać, ale czekałem na napad na wiarę katolicką. Nie zawiodłem się, bo padł zarzut, że prezydent wychował się "w ultrakatolickim środowisku pośród absurdalnych mitów i przesądów na temat świętości Kościoła, chwały katolickiej Polski, wielkich zagrożeń ze strony niewiernych i libertynów (...)".

   Najgorsze jest to, że Pan Prezydent "w te wszystkie bzdury wierzy, tak jak katolik udaje, że wierzy, że wstanie z grobu i będzie żył w raju"...>>

    Ból zalał moje serce, bo profesor Jan Hartman, człowiek nieprzeciętny wcześniej stwierdzał, że nasza wiara jest wynikiem straszenia Piekłem. Natomiast koledzy psychiatrzy mistykę traktują jako psychozę.

    Ja zawołam do Ciebie: nie patrz na nic, padnij na kolana z błaganiem: "Boże Ojcze! Przepraszam za wszystko, chcę wrócić do Ciebie. Poprowadź!" Tyle i aż tyle. Tak też było ze mną, bo po latach neopogaństwa padłem na kolna i przeżegnałem się...

                                                                                                                       APeeL